Męskie halucynacje
Klaus Theweleit, Męskie fantazje, przełożyli Mateusz Falkowski i Michał Herer, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2015

„Do dziś jest dla mnie niezrozumiałe, dlaczego wszystkie dzieci mojego pokolenia w mniejszym lub większym stopniu nie zostały psychoanalitykami” – pisze Klaus Theweleit w posłowiu do Suchego i wilgotnego Jonathana Littela1. To pytanie rzecz jasna retoryczne, można jednak pokusić się o prowizoryczną odpowiedź, wskazując na podłoże, z którego wyrosła również przełomowa praca Męskie fantazje Theweleita: fascynująca, odważna, a miejscami szalona analiza faszystowskiej nieświadomości wyłaniającej się z zapisków żołnierzy z Freikorps – niemieckiej ochotniczej formacji paramilitarnej działającej w latach 1918–1922, nacjonalistów, dla których pierwsza wojna światowa nie skończyła się nigdy. Trudno wyobrazić sobie powstanie tego dzieła w innym czasie i w innym miejscu. W Zachodnich Niemczech pod koniec lat 70. niewielkie wydawnictwo Roter Stern, drukujące wcześniej teksty członka RAF Jana-Carla Raspe i koreańskiego satrapy Kim Ir Sena, publikuje bestseller, w którym zaczytuje się lewicowe pokolenie niemieckiego roku 1968.
Klaus Theweleit należy zatem do pokolenia, o którym inny jego przedstawiciel, Peter Sloterdijk, pisał, że żywi się ono rodzinną traumą nazizmu: „Kiedy mówimy »rok 1968«, automatycznie myślimy »Jestem zraniony, więc jestem«. »Zgwałcono mnie jako dziecko, więc jestem«”2. Sloterdijk w przedmowie do Krytyki cynicznego rozumu zauważa, że niemieckie lata 60. to okres teorii dającej wiarę, że można sharmonizować interesy życiowe z dążeniami teorii społecznej. Podkreśla, że był to również okres naznaczony zbrodnią generacji rodziców, o której do tego momentu mówiono niewiele i której po raz pierwszy dzieci mogły się przeciwstawić3. Na uniwersytetach czyta się Minima Moralia. Refleksje z poharatanego życia powracającego z emigracji Theodora W. Adorna, który wraz z przybyciem do Frankfurtu zdecydowanym gestem wyrzuca poza główny nurt filozofii niemieckiej uwikłanego instytucjonalnie – a niektórzy twierdzą, że również ideowo – w nazizm Heideggera. Czyta się wówczas młodych francuskich buntowników, Michela Foucaulta oraz Gilles'a Deleuze’a i Félixa Guattariego przeorganizowujących dotychczasową teorię społeczną4. Z pierwszego nurtu wyrasta Krytyka cynicznego rozumu Sloterdijka, z teorii Deleuze’a i Guattariego starsze o pięć lat Męskie fantazje – łączy je jednak potężne rozczarowanie niemiecką męskością i męską teorią, która stworzyła i na powrót może sprowadzić faszyzm.
W swojej książce Theweleit nie stawia pytań ani o bazę, ani nadbudowę – nie zastanawia się nad przyczynami ekonomicznymi, społecznymi czy ideologicznymi faszyzmu, interesuje go natomiast psychoanalitycznie rozumiane pragnienie faszystowskie i produkowane przez nie fantazmaty. Nie jest to pomysł nowy. Podobną analizę w latach 30. przeprowadził Wilhelm Reich – wyrzucony ze środowisk psychoanalitycznych za komunizm, a z komunistycznych za psychoanalizę – w pracy Psychologia mas wobec faszyzmu, w której bada, dlaczego masy zapragnęły faszyzmu5. Jako czytelnik Marksa uznaje, że w Republice Weimarskiej masy powinny pragnąć właśnie komunizmu, żaś silny wyzysk klasowy i sprzeczność między rozwojem masy wytwórczej a rozwojem społecznym powinny doprowadzić do sytuacji obiektywnie rewolucyjnej – dołącza więc teorię libidinalną Freuda, która dostarcza mu koncepcji zwrotnego oddziaływania nadbudowy na bazę, ukazując, jak patriarchat wspiera działanie kapitalizmu. Theweleit wychodzi właśnie z tego punktu – twierdzi, że faszyzm lepiej zorganizował libido ludzi wychowanych w patriarchalnych, wilhelmińskich Niemczech, których mniej interesowało postulowane przez lewicę zabezpieczenie materialnego bytu, a bardziej samo rozładowanie popędowe. Autor Męskich fantazji różni się od przedstawicieli szkoły frankfurckiej przede wszystkim tym, że ukazuje, budzące fascynację oblicze faszyzmu, a także to, w jaki sposób tworzone przez niego cielesne, sensualne i afektywne obrazy mogły połączyć seksualne spełnienie z brutalną przemocą. Nie satysfakcjonuje go podejście racjonalizatorskie, firmowane nazwiskami najpierw Adorna i Horkheimera z Dialektyki oświecenia, potem Zygmunta Baumana z Nowoczesności i Zagłady. Theweleit pokazuje, że „nieracjonalne” i „irracjonalne” faszyzmu to tak naprawdę jego wymiar cielesny, afektywny i ostatecznie seksualny. Stąd prowadzona przez niego analiza pragnienia musi być „oddolna”; w odróżnieniu od autorów i autorek historii polityczno-społeczno-ekonomicznych szuka reprezentacji faszystowskiego świata na tysiącach zapisanych przez żołnierzy Freikorps stron dzienników, listów i pamiętników.
Może wydać się zaskakujące, że Theweleit nie odnajduje w ich narracjach wielu obrazów antysemityzmu czy rasizmu6, ale przede wszystkim ogromną i ledwie hamowaną nienawiść do kobiet – przyjmującą jedynie czasowo różne idiomy (narodowe, rasowe, klasowe). To, co kobiece, zrównane jest z tym, co pochłania i unicestwia – i czemu przeciwstawić należy nieugiętą, pancerną postawę. Konflikt tego, co kobiece, i tego, co męskie, to walka na śmierć i życie, w której może przeżyć tylko jedno:
Najpilniejsze zadanie ludzi ze stali polega na tropieniu, powstrzymaniu i podporządkowaniu wszystkiego, co grozi im wtórną przemianą w straszliwie chaotyczną mieszaninę z mięsa, włosów, skóry, kości, flaków, uczuć, która nazywa się człowiekiem, dawnym człowiekiem. (s. 650)
Ważna dla Theweleita autorka, brytyjska psychoanalityczka Melanie Klein, ujmuje to w kategoriach wczesnej pozycji schizo-paranoidalnej, w której niemowlę żyje w ciągłym lęku, że ostatecznie przeżyć może jedynie albo ono, albo matka. Dominuje wtedy lęk przed unicestwieniem – to główny lęk faszysty, który czuje, że wszystko to, co inne od niego – a największym Innym jest kobieta – spowoduje, że rozpadnie się i rozpuści. W innej pracy, Object-Choice (All you need is love...), Theweleit napisze, że faszysta „jest stale przywiązany do ciała matki w źle znoszonym stanie symbiozy, który nigdy odpowiednio nie mija”7. Faszysta jest „nie-do-końca-narodzony”, żyje w matczynym łonie, którego pragnie, ale które go jednocześnie przeraża. Pozostaje niezdolny do wytwarzania więzi, znane są mu jedynie chwile rozładowania popędu – w scenach ekstatycznej przemocy albo utraty przytomności – ale tak naprawdę nigdy nie poszukuje w innym człowieku obiektu miłości. Theweleit ukazuje też, że w późniejszym życiu faszysta nie jest zainteresowany ani ojcem, ani matką – swoje życie poświęca camaraderie, bractwom takich samych jak on, lustrzanych odbić, braci bliźniaków (później zawartych w idei hitlerowskiego SS). Niemieckość to dla faszystów bardzo krucha struktura męskości, która staje się pancerzem chroniącym przed wszystkim, co inne, a przede wszystkim kobiece.
Ideałem staje się wtedy ciało-maszyna, ciało doskonale zdyscyplinowane, według reguł opisanych w Nadzorować i karać przez Michela Foucaulta. Męskie fantazje powstają niemal w tym samym czasie – nie może więc dziwić, że opisując funkcjonowanie szkoły kadetów, kształcącej późniejszych członków Freikorps, Theweleit nie odwołuje się do opisywanych przez Foucaulta praktyk ujarzmiających ciało. Ukazuje natomiast, w jaki sposób przemoc zadawaną ciału czytać psychoanalitycznie; w jaki sposób brutalne bicie pozostawia ślady na skórze, która twardnieje i staje się pancerzem8. W Triumfie woli (1934) Leni Riefenstahl jest scena, w której paradujący przed Hitlerem żołnierze i robotnicy – cały film obywa się bez kobiet – wyliczają przegrane bitwy w pierwszej wojnie światowej, aby uczcić poległych braci. Żołnierze opuszczają wtedy powoli sztandary, które jednak podrywają w górę, dumnie wyprężone, gdy rozlega się okrzyk: „Rzesza!” Ratunkiem przed błotnistymi polami Flandrii, w które wsiąkają trupy poległych, okazuje się falliczny pokaz siły – niemiecki sztandar ma już nigdy nie opaść. Theweleit pokazuje, w jaki sposób krucha męskość w połączeniu z realną władzą polityczną doprowadza do rozszalałej przemocy; faszyście rozładowanie przynieść może bowiem jedynie jatka. Faszysta dokonuje jatki na zewnątrz, aby nie czuć tego, co z przerażeniem już wie: że sam jest pełen zmasakrowanej miazgi „mięsa, włosów, skóry, kości, flaków i uczuć”.
Theweleit mówi z wnętrza swoich czasów – zresztą nie ukrywa tego, nie tylko we wstępie książki, ale i w samym tekście obu liczących po pięćset stron tomów (w polskim wydaniu opublikowanych w jednym woluminie). Autor jest więc psychoanalitykiem w tym sensie, że nie wycofuje się w dystansujący obiektywizm, nie prowadzi badań zza historycznego biurka, odgrodzony od innych ludzi „papierami”. W Męskich fantazjach jest niczym psychoanalityk, który słuchając pacjenta, musi – przynajmniej czasowo – wejść w jego lub jej świat i wiedzieć, że to może naruszyć cały jego dotychczasowy światopogląd. To chyba pierwszy historyk faszyzmu, który nie boi się, że przedmiot badań go skala i zaburzy – jego celem przez analizę zapisków, listów i pamiętników faszystów jest nadanie reprezentacji wewnętrznemu światu fantazji faszystów – jednocześnie na każdym kroku przypomina, że te reprezentacje jawią się właśnie j e m u jako podmiotowi. Powstało wiele tekstów dotyczących sytuacji przeniesienia-przeciwprzeniesienia w gabinecie psychoanalitycznym, o relacji historyka / historyczki i jego / jej obiektu badania najpełniej pisał Dominick LaCapra, który twierdził, że historia wikła badającego nie tylko intelektualnie, ale i afektywnie. Męskie fantazje to najlepszy przykład postulowanego przez LaCaprę „empatycznego niepokoju”, niepozwalającego na identyfikację, lecz właśnie na empatię, zakładającą „rodzaj wirtualnego doświadczenia, poprzez które ja stawia się w sytuacji innego, rozumiejąc i uznając różnicę jego sytuacji, a przez to nie zajmując jego miejsca. Otwarcie się na wynikający z empatii niepokój to […] pożądany, afektywny wymiar dociekań, który uzupełnia empiryczne badania i analizę”9. LaCapra ma oczywiście na myśli empatię wobec ofiar, natomiast Theweleit proponuje inną, być może nawet trudniejszą dla badaczy i badaczek sytuację emocjonalno-poznawczą: wyprawę na terytorium oprawców (parafrazując podtytuł pracy Jonathana Littela wykorzystującego matrycę teoretyczną Męskich fantazji10).
Jednocześnie Theweleit nie jest psychoanalitykiem w tym sensie, w jakim przejmuje ramę pojęciową z Anty-Edypa Deleuze’a i Guatarriego. Analizuje obfitość świadectw faszystów, oddaje im głos, stara się nie zamykać ich wypowiedzi i nie narzucać swojej siatki pojęciowej. Powoli buduje teorię na przeczytanym i zobaczonym materiale, faszyzm dla niego nie reprezentuje „czegoś innego” – na przykład konfliktu edypalnego jak w analizie Reicha, ani konfliktów preedypalnych opisywanych przez Klein. Theweleit kieruje się podstawowym zarzutem Deleuze’a i Guattariego wobec oskarżonego przez nich o redukcjonizm Freuda – w ich teorii pragnienie produkuje coraz to nowe schematy, a nie tylko reprodukuje stare, zwłaszcza schemat edypalny, który prześmiewczo sami redukują do schematu: mama, tata i ja („psychoanaliza ma swoją metafizykę – a jej imię to Edyp”11). Dla Deleuze’a i Guatarriego nieświadomość jest sierotą – pozbawioną edypalnych rodziców – i może przyjąć dowolną formę. Również taką, w której faszysta może myśleć, działać i wyobrażać sobie tak, jak psychotyk.
Nie rozsądzając, czy rację ma psychoanaliza, czy Deleuze i Guatarri (i czy te stanowiska są tak odmienne – zwłaszcza gdy porówna się to, co mówią filozofowie, z innymi przedstawicielami psychoanalizy), Theweleit stawia w istocie bardzo poważną tezę: czasy faszyzmu to czas władzy psychozy – i to w jak najbardziej ścisłym znaczeniu tego słowa. Autor Męskich fantazji pisze, że pomysł na doktorat poświęcony Freikrops pojawił się z inspiracji opowieścią z pracy jego żony, Moniki Theweleit-Kubale, psychoanalityczki pracującej z z psychotycznymi dziećmi. Opisując formę zapisków faszystów, stwierdza:
Warto wyraźnie zdać sobie sprawę z tego, do czego język ten jest niezdolny – nie może on opisywać, opowiadać, przedstawiać, argumentować. Całkowicie obca jest mu postawa polegająca na poważnym traktowaniu własnego życia przedmiotów, o których mowa, albo oddawaniu im sprawiedliwości. […] Co zatem robi ów język? Używa on wprawdzie stale wspomnianych procedur – jak choćby „opowiadanie” czy „argumentacja” – są one jednak tylko pustymi skorupami. […] Cząstki rzeczywistości, które wchłania w siebie ich język, tracą przy tym swe własne życie. Zostają po zbawione życia, muszą je oddać, by stać się martwą materią, unieruchomioną w językowym uścisku, który zdaje się przynosić „rozkosz” właśnie poprzez unicestwienie rzeczywistości. To język okupacji. Do wszelkiego rodzaju samo dzielnego, żywotnego ruchu odnosi się on na sposób imperialistyczny. (s. 219)
Faszysta usiłuje rozpaczliwie nadać sobie podmiotowość – od działalności politycznej, przez obsesyjnie pisane teksty, aż po ekstatyczne doświadczenia przemocy – nic jednak ostatecznie nie jest tego w stanie to uczynić. Próby te zastygają w obrazach, w fantazjach o przemocy albo w rzeczywistej agresji. Psychotycy nie posługują się językiem, używają obrazów, którymi usiłują zakryć wewnętrzną katastrofę. W psychoanalizie takie obrazy określa się mianem halucynacji: „gdy postrzegalny świat z jego czasowo-przestrzennym kontinuum jest utracony, człowiek pada ofiarą halucynacji – fantazja staje się niekwestionowalnym przedmiotem wiary (…)”12. Halucynacje – jak pisał Freud, analizując Pamiętniki nerwowo chorego Daniela Paula Schrebera – powstają z wrażeń cielesnych i nimi się karmią.
Obrazy faszystowskie to raczej sztywne halucynacje niż fantazje, dzięki którym w przestrzeni społecznej różne podmioty mogą spotkać się z wyobrażeniami na temat tego, co wspólne. Wizerunek faszysty górującego nad masą splątanych trupów zabitych przez niego wrogów to pełna zbrodniczej przyjemności halucynacja – choć w przestrzeni politycznej jest ona tak samo realna i niebezpieczna (o czym najlepiej świadczy strona „Freikorps Polen” łącząca ksenofobiczne teksty dotyczące uchodźców pisana przez polskich użytkowników mediów społecznościowych z niekiedy bardzo brutalnymi fotografiami z Trzeciej Rzeszy. Fantazje – o czym świadczy sam tytuł – to domena narracji Męskich fantazji Theweleita, który nadaje reprezentację wewnętrznym światom faszystów, samemu bawiąc się językiem, metaforami, aluzjami i dowcipami – przetykając swoje wywody obrazami z różnych porządków: czasem historycznymi fotografiami, czasem obrazami, a innym razem komiksami, które pojawiają się na zasadzie autorskiego wolnego skojarzenia. Struktura faszyzmu jest bardziej obrazowa niż słowna, ale Theweleit w swojej antyfaszystowskiej analizie przeciwstawia się jej własnymi uczuciami i fantazjami.
Przedmowę do książki autor opatruje wspomnieniem z powrotu do rodzinnego domu, w którym nad biurkiem ojca wisi portret prezydenta Republiki Weimarskiej Paula von Hindenburga, choć przeczuwa, że to miejsce niewiele lat wcześniej zajmował jego historyczny następca, Adolf Hitler. W dużo późniejszym posłowiu do Suchego i wilgotnego Litella przyznaje, że nie uważa, żeby jego rodzice byli nazistami „ideologicznie” czy „intelektualnie” – natomiast z pewnością byli nimi „cieleśnie”13. Swojego ojca, pracownika biurowego kolei, przyrównuje do Eichmanna, wraz z jego uwielbieniem dla miejsca pracy i ledwo zauważalną, doświadczaną niemal mimochodem przyjemnością z sumiennie wykonywanego obowiązku maszynowego usuwania z ciała narodu tego, co do niego nie przynależy. Trudny powrót Theweleita do domu rodzinnego – w momencie, gdy matka umiera po udarze, a od śmierci ojca minęło już dziesięć lat – to powrót do wspomnień bicia, o którego dydaktycznej roli dla faszystów pisze w rozdziale poświęconym szkole, ale i do traumy nazizmu. Bardzo osobiste wyznanie autora sytuuje czytelnika / czytelniczkę, kilkadziesiąt lat po napisaniu tej książki, wprost w sytuacji wewnętrznej dziecka usiłującego poradzić sobie z psychozą jego rodziców i sytuacją uczestnictwa w europejskiej historii po stronie oprawców. Z albumu rodzinnego Theweleit wyciąga niepozorną, trochę banalną widokówkę przedstawiającą scenę jak ze snu albo z halucynacyjnego przetworzenia obrazu Deszcz, para, szybkość Williama Turnera: potężny pociąg zdaje się płynąć przez morze, przecinając fale. Autor wyjaśnia, że jest to trickowa fotografia pociągu jadącego przez groblę w morzu łączącą dwa lądy, jednak trudno o lepszą metaforę tego, o czym będzie pisać przez kolejne tysiąc stron: o walce toczącej się w faszyście między męskim a kobiecym, o opancerzonym żołnierzu usiłującym przeżyć napór popędów, o męskim ciele zagrożonym rozpadem. Jednocześnie jednak nie sposób nie zobaczyć w tej pocztówce obrazu pociągów, jadących do Oświęcimia, powidoku Zagłady, konsekwencji i konkluzji Męskich fantazji.
1 Klaus Theweleit, Posłowie, w: Jonathan Littell, Suche i wilgotne, przeł. M. Kamińska-Maurugeon, Wydawnictwo Literackie, Warszawa 2009, s. 128.
2 Peter Sloterdijk, w rozmowie z Agatą Bielik-Robson, O trudnym dojrzewaniu do szczęścia, „Europa. Tygodnik idei”, dodatek do „Dziennika” 2007, nr 189.
3 Peter Sloterdijk, Krytyka cynicznego rozumu, przeł. P. Dehnel, Wydawnictwo Naukowe Dolnośląskiej Szkoły Wyższej, Wrocław 2008, s. 13.
4 Por. Philipp Felsch, Der lange Sommer der Theorie. Geschichte einer Revolte, 1960–1990, C.H.Beck, München 2015.
5 Wilhelm Reich, Psychologia mas wobec faszyzmu, przeł. M. Diefenbach, E. Drzazgowska, Wydawnictwo Aletheia, Warszawa 2009.
6 O potrzebie ponownej analizy Freikrops i niemieckiego faszyzmu z perspektywy postkolonialnej piszą: Kevin S. Amidon i Dan Krier, On Rereading Klaus Theweleit's Male Fantasies, „Men and Masculinities” 2008, t. X, nr X. Autorzy wskazują też na pomijane przez Theweleita rzeczywiste – a nie tylko fantazmatyczne – masowe przypadki gwałtów dokonywane przez żołnierzy.
7 Klaus Theweleit, Object-Choice (All you need is love...): on Mating Strategies & a Fragment of a Freud Biography, Verso Books, London 1994, s. 13-14.
8 Por. Cezary Rudnicki, Dyscyplina a reżym. O maszynach, które zniewalają/wyzwalają ciało, „Praktyka Teoretyczna” 2014, nr 1 (11), http://www.praktykateoretyczna.pl/PT_nr11_2014_Socjologia_literatury/08.Rudnicki.pdf; dostęp 15 grudnia 2015.
9 Dominick LaCapra, Trauma, nieobecność, utrata, przeł. K. Bojarska, w: Antologia studiów nad traumą, red. T. Łysak, Universitas, Kraków 2015, s. 99-100.
10 Jonathan Littell, Suche i wilgotne.…
11 Gilles Deleuze, Félix Guattari, Anti-Oedipus: Capitalism and Schizophrenia, przeł. R. Hurley, M. Seem, H.R. Lane, The Athlone Press, London 1994, s. 75.
12 Franco de Masi, Psychotic Withdrawal and the Overthrow of Psychic Reality, “International Journal of Psycho-Analysis” 2006, nr 87, s. 789–807.
13 Klaus Theweleit, Posłowie…, s. 128.