
Wstęp
W deszczowy jesienny dzień w Newcastle upon Tyne chronimy się przed ulewą w pięknym brutalistycznym budynku mieszczącym siedzibę organizacji The NewBridge Project. Jesteśmy w centrum miasta położonego w sercu północno-wschodniej Anglii, w miejscu, które było kiedyś ważnym ośrodkiem przemysłu ciężkiego. Wchodzimy po schodach i za kotarą znajdujemy pogrążoną w ciemności przestrzeń wystawy. Po chwili, kiedy oczy przyzwyczają się do mroku, wnikamy w sieć wąskich korytarzy, pomieszczeń i zakamarków, w których prezentowane są nasze prace.
Zapraszamy do wspólnej, symbolicznej podróży w głąb ziemi, śladami historii industrializacji w Anglii i Ukrainie. Ma ona posłużyć lepszemu zrozumieniu naszego wspólnego poprzemysłowego dziedzictwa. Punktem wyjścia dla obu opisywanych tu projektów były głęboko osobiste etnograficzne badania dotyczące historii naszych rodzin. Z czasem, poprzez dialog między kontekstem ukraińskim i angielskim, przekształciły się one w szerzej zakrojone poszukiwania artystyczne. Dlaczego znów wracamy do przemysłowej przeszłości? Jakie ma ona znaczenie dla naszej tożsamości? Jak wyobrażamy sobie przyszłe przemiany terenów (po)przemysłowych w obliczu wojny i katastrofy klimatycznej? I wreszcie: w jaki sposób ogrodnictwo może nam pomóc polubić je na nowo, przekształcając je z obszarów wydobycia i skażenia w tętniące życiem ośrodki z infrastrukturą służącą bytom więcej-niż-ludzkim?

Karolina Uskakovych. Łopata w ogrodzie społecznościowym Wild Roots, Newcastle upon Tyne, Wielka Brytania, 2023
[Karolina]
Dorastałam z babcią Zoją Bazarivną w Winnicy, mieście w środkowej Ukrainie. W 1931 roku reżim radziecki skolektywizował ziemię i inwentarz należące do jej krewnych oraz do wielu innych ukraińskich rodzin. Jedyną deską ratunku stał się dla nich mały przydomowy ogródek warzywny, który pomógł im przetrwać straszliwy okres sztucznie i celowo wywołanego głodu – Hołodomoru z lat 1932–1933. Właśnie w tym ogrodzie Zoja uczyła się kopać, przycinać i nawozić rośliny, pomagając rodzicom przy uprawach. Dwa pokolenia później przekazała tę wiedzę mnie.
W wyniku radzieckiego terroru i gwałtownej industrializacji na początku XX wieku ziemię podzielono na pola uprawne, przeznaczone głównie pod zboże, oraz ogrody warzywne. Zboże siano na rozległych terenach w większej odległości od ludzkich siedzib, ogrody warzywne znajdowały się natomiast na mniejszych, grodzonych połaciach ziemi przy domach. Ukraińskie słowo oznaczające ogród to horod. Pochodzi ono od czasownika ohorodzhuvaty, czyli ogradzać. Z kolei angielskie słowo garden wywodzi się od praindoeuropejskiego rdzenia gher-, który ma podobne znaczenie: chwytać, otaczać.

Kadr z krótkometrażowego filmu dokumentalnego Boots on the Ground, Hands in the Soil Karoliny Ukskakovyh
[Alexandra]
Mój dziadek Mychajło Aleksandrowicz urodził się w ukraińskiej wsi Chutor Szutowo w regionie biełgorodzkim. Opuścił jednak dom rodzinny i porzucił chłopskie życie. Po odbyciu służby w armii radzieckiej w latach 40. XX wieku, za namową kolegi osiedlił się w Doniecku. Jako że był to wówczas jeden z największych ośrodków przemysłowych w Ukrainie, znalezienie pracy nie stanowiło problemu. Dorastałam z dziadkiem Mychajłem i babcią niedaleko kopalni węgla kamiennego Muszkietowskaja-Wiertikalnaja. Dziadek pracował tam aż do jej zamknięcia.
Kiepskie jedzenie w stołówce i wysokie ceny żywności skłaniały rodziny górników do uprawy warzyw i owoców na daczach – bezpłatnych działkach przydzielanych przez zakłady pracy. Mimo że otrzymało je wielu naszych sąsiadów, dziadek nie zdecydował się złożyć wniosku o taką działkę. Nie chciał mieć do czynienia z biurokratycznym molochem radzieckiej administracji. Podczas gdy wiele moich koleżanek i kolegów z klasy spędzało lato, pracując w ogródkach na działkach swoich dziadków, ja zostawałam w naszym miejskim mieszkaniu.
Kiedyś podczas spaceru babcia wskazała na drzewo rosnące naprzeciwko pięciopiętrowego bloku i powiedziała: „To nasza śliwa, posadziliśmy ją razem z twoim dziadkiem. Spróbujmy, jakie ma owoce”. Wcześniej często jadałam brzoskwinie, czereśnie i morele rosnące na ulicach wokół domu. Wydawało mi się, że wszechobecne drzewa owocowe nie mają właścicieli. Jako dziecko nie podejrzewałam, że zrywając z nich owoce, robię coś złego. To był pierwszy raz, kiedy poczułam dumę z tego, że coś należy do mnie. „Już dojrzałe!” – wykrzyknęłyśmy razem, delektując się słodkimi śliwkami.

Karolina Uskakovych. Widok wystawy (Re)Grounding, The NewBridge Project.
[Karolina]
Zwrot: „co należy do wszystkich, nie należy do nikogo” stał się nieformalnym mottem Związku Radzieckiego. W wyniku przymusowej kolektywizacji oraz głodu, którym towarzyszył gwałtowny rozwój przemysłu, ludziom nie tylko odebrano prawo własności, ale także zerwano bliską więź łączącą właścicieli ziemi z ich lokalnym środowiskiem. Przeżywszy horror Hołodomoru, chłopi nie garnęli się do pracy w kołchozach, gdzie mieli wywiązywać się z narzuconych przez władzę norm. W efekcie gospodarstwa te stały się synonimem złej organizacji pracy i niskiej jakości produktów. Moja babcia pracowała jako inżynier w fabryce łożysk w Winnicy. Zarówno zakład, jak i szkoły oraz uniwersytety często organizowały dni obowiązkowej pracy w pobliskich kołchozach, żeby pomóc przy pieleniu lub zbiorze warzyw. Nic dziwnego, że u wielu Ukraińców wywołało to awersję do ogrodnictwa komunalnego.
Ci jednak, którzy pozostali na wsiach lub przenieśli się do miast, nigdy nie zerwali więzi z ziemią. Pod bacznym nadzorem państwa radzieckiego, a także w indywidualnym zakresie nadal pielęgnowali relacje z lokalnym środowiskiem, samodzielnie zapewniając sobie żywność. Podobnie jak w moim przypadku, wiedza ogrodnicza często przekazywana jest z pokolenia na pokolenie w praktyce. Pandemia COVID-19 oraz inwazja Rosji na Ukrainę uwydatniły jej znaczenie. Z badań przeprowadzonych w 2022 roku wynika, że 65 procent ukraińskich respondentów planowało uprawiać żywność na własnych lub cudzych działkach, podczas gdy w Wielkiej Brytanii jedynie 36 procent osób posiadających ogrody deklarowało wykorzystywanie ich do uprawy warzyw lub ziół.

Kadr z krótkometrażowego filmu dokumentalnego Boots on the Ground, Hands in the Soil Karoliny Ukskakovyh
Choć więź z ziemią jest ważna dla tych, którzy ją uprawiają, może być mniej oczywista dla osób niemających dostępu do własnej (lub wspólnej) działki. Zwiedzając The NewBridge Project, gdzie miała się odbyć nasza wystawa, na tarasie budynku zauważyłam mały warzywnik. Soczysta zieleń tworzyła wyraźny kontrast z szarością brutalistycznej architektury. Opiekowała się nim grupa ogrodnicza TopSoil Queer, założona w tym miejscu w 2023 roku.

Karolina Uskakovych. Ogród społecznościowy Top Soil, Newcastle upon Tyne, Wielka Brytania, 2023
„Wiele osób, które do nas dołączają, to ludzie z klasy robotniczej. Jak ja. Połowa mojej rodziny jest z Egiptu, a druga połowa to górnicy z północnego wschodu” – mówi Izzy Finch, współzałożycielka TopSoil, która sama nie wychowywała się w domu z ogrodem. Podkreśla, jak ważne jest, by nauczyć się uprawiać rośliny pionowo, na ścianie, bo to jest coś, co członkowie grupy mogą realnie robić u siebie. Niedaleko jest jeszcze jeden ogród społecznościowy, Shieldfield Grows przy siedzibie organizacji kulturalnej Shieldfield Art Works. Lydia Hiorns, która zarządza tam programem, zauważa, że prywatne ogrody często wydają się czymś niedostępnym i kojarzą się z klasą średnią, zwłaszcza w tym rejonie, gdzie robotnicy z pobliskiej fabryki mieszkali kiedyś w blokach.

Karolina Uskakovych. Ogród społecznościowy Top Soil, Newcastle upon Tyne, Wielka Brytania, 2023
[Alexandra]
W swojej książce The Gardens of the British Working Class (Ogrody brytyjskiej klasy robotniczej) Margaret Willes przypomina, że górnicy z północnego wschodu Anglii uwielbiali pracować w swoich ogródkach i na działkach. Sugeruje, że ogrodnictwo „było dla nich odskocznią od straszliwych warunków pracy pod ziemią”. Kiedy byłam mała i patrzyłam na umęczone twarze górników z czarnymi smugami wokół oczu, lubiłam sobie wyobrażać, że to jacyś faraonowie w przebraniu, którzy tylko udają zwykłych robotników. Skłoniło mnie to do głębszych przemyśleń na temat drogi pokonywanej przez górnika w głąb ziemi. Przypomniała mi starożytny grecki topos katabazy, czyli podróży do nieznanego podziemnego świata, wiodącej szlakiem pełnym niebezpieczeństw w poszukiwaniu skarbu – drogi, która odmienia człowieka i odwraca bieg historii.
W Drodze na molo w Wigan George Orwell napisał: „W procesie przemiany materii zachodniego świata górnik węglowy ustępuje miejsca jedynie człowiekowi orzącemu ziemię pługiem”. Patrząc na błyszczące bryłki węgla, nie mogłam przestać zadawać sobie pytania: co by było, gdyby ten sam człowiek był zarówno górnikiem, jak i rolnikiem, a wszystkie owoce jego pracy były traktowane tak samo? Wyobraźmy sobie stoły w domach górników, a na nich obok kwiatów i owoców – bryłki węgla. Jak byśmy je wtedy postrzegali? Zaczęłam tworzyć martwe natury z przedmiotów, które można znaleźć w domach górników w Donbasie i w Northumberland, dokładając do nich owoce i kwiaty. Ułożyłam sceny o charakterze rytualnym, żeby inaczej spojrzeć na splot pracy, natury i mitologii w przemysłowym krajobrazie.

Z analogowego cyklu fotograficznego Katabasis, Alexandra Clod, 2023
[Karolina]
Ogród Społecznościowy Scotswood, który powstał na terenie dawnej kopalni gliny, stanowi świetny przykład zmian zachodzących w poprzemysłowym krajobrazie miasta. Ścieżka prowadząca kiedyś do wejścia do kopalni jest teraz otoczona grządkami zasadzonymi na podwyższeniach z ziemi przywiezionej przez założycieli ogrodu. Rosną tam także jabłonie, które co roku uginają się pod ciężarem owoców. W miejscu dawnego wejścia do kopalni jest teraz składzik na doniczki i narzędzia ogrodnicze. Po przemysłowej przeszłości tego miejsca właściwie nie ma już śladu. Jedyną pozostałością jest zardzewiały kawałek metalu pośród żywopłotu, czyli przerobiona na donicę taca górnicza. Ogród Scotswood, dawniej miejsce zniszczone przez przemysł, przekształcił się w przestrzeń, gdzie lokalna społeczność i przyroda tworzą wspólnie coś nowego. Jest starannie zaprojektowany i podzielony na kilka części – obejmuje dojrzały las z rodzimymi gatunkami drzew, stawy, łąki kwietne, żywopłoty, krzewy, teren uprawy warzyw wieloletnich, sad z trzydziestoma jabłoniami, ule oraz przydomowy ogródek warzywny z kompostownikami.

Karolina Uskakovych. Ogród społecznościowy Scotswood Natural Community Garden, Newcastle upon Tyne, Wielka Brytania, 2023

Karolina Uskakovych. Widok wystawy (Re)Grounding, The NewBridge Project.
Gdy jako dziecko słuchałam opowieści babci o kołchozach w Związku Radzieckim, wyrobiłam sobie złe zdanie o wspólnej pracy na roli. Kiedy jednak zaczęłam prowadzić badania nad ekologicznymi inicjatywami działającymi w (po)przemysłowych obszarach angielskich miast, zaintrygowały mnie ogrody społecznościowe w Newcastle. Moja rezydencja stała się okazją do odwiedzenia pięciu takich miejsc. Każde z nich ma wyjątkowy charakter, ale wszystkie łączy jedno: nawiązują do przemysłowej przeszłości miasta. Ogród Scotswood powstał na terenie dawnej sztolni, Wild Roots zajmuje miejsce, gdzie kiedyś składowano węgiel dla pobliskiej fabryki ceramiki, a TopSoil, SAW i Comfrey Project oferują wsparcie, przestrzeń do upraw i wiedzę ogrodniczą tym, którzy utracili do nich dostęp, między innymi w wyniku uprzemysłowienia miasta. Wszystkie te ogrody wymagały nawiezienia dodatkowej ziemi i starannego zaprojektowania, bo gleba, na której powstały, jest zanieczyszczona lub po prostu kiepskiej jakości.
„Ludzie lubią uprawiać rośliny, ale jeśli tylko o to im chodzi, to wystarczy im działka. Tutaj znajdują coś więcej: poczucie wspólnoty. Może ono przybierać różne oblicza, ale w ogrodzie jest bardzo wyraźnie wyczuwalne” – mówi Sean, ogrodnik ze Scotswood. Propagując ideę wspólnych celów i troski o lokalne środowisko, ogrody te tworzą przestrzeń dla bytów ludzkich i pozaludzkich. Zdaniem Nicka Figgisa, współzałożyciela ogrodu społecznościowego Wild Roots, już sama nazwa inicjatywy pokazuje, że chodzi nie tylko o produkcję żywności. Ważniejsza jest „opieka” nad kawałkiem ziemi poprzez uprawianie go „w zgodzie z naturą”.
Kiedy odwiedzałam ogrody społecznościowe w Newcastle, zrobiłam serię zdjęć ukazujących materialne świadectwa zachodzącej w nich przemiany – ze zdewastowanych terenów poprzemysłowych w przestrzenie nauki i troski. Fotografowałam miejsca spotkań wspólnoty, ręcznie robione dekoracje, rzeźby, przedmioty, które dostały drugie życie, małe dzieła sztuki oraz zakątki z dziką przyrodą.

Karolina Uskakovych. Ogród społecznościowy SAW, Newcastle upon Tyne, Wielka Brytania, 2023
[Alexandra]
Chcąc dowiedzieć się więcej o przemysłowej przeszłości Newcastle, udałyśmy się z Karoliną do The Common Room – organizacji pozarządowej, która działa w zabytkowej siedzibie Instytutu Inżynierii Górnictwa i Mechaniki Północnej Anglii. Mają tam niesamowite archiwum dokumentujące przemysłowe dziedzictwo, a poza tym organizują nowatorskie działania artystyczne i aktywizujące społeczność, które mają na celu instytucjonalne „wsparcie szerokiego dostępu do wiedzy o przemyśle w regionie, dawniej i dziś”. Zwiedzając zachowane dawne wnętrza, trafiłyśmy do sali wykładowej z czasów Edwarda VII, w której uczono niegdyś o inżynierii i górnictwie. Na ścianach wiszą zdjęcia zasłużonych specjalistów od górnictwa – głównie starszych białych mężczyzn (i tylko jednej kobiety). Widok osiemnastu pustych ram czekających na nowe zdjęcia nieco nas zdziwił i onieśmielił.
Postanowiłyśmy dokonać pewnego urozmaicenia poprzez artystyczną interwencję – wypełniłyśmy puste ramy zdjęciami ludzi i pozaludzkich aktorów, którzy mieli swój udział w rozwoju przemysłu, ale z historycznego punktu widzenia nie pasowali do hierarchicznej architektury miejsc takich jak ta sala wykładowa. Fotografie przedstawiają różne, często pomijane elementy wspólnej historii węgla: samych górników, kobiety pracujące w kopalniach, konie pociągowe, kanarki służące do wykrywania ulatniającego się gazu, a także dawne lasy karbońskie.

Karolina Uskakovych. Empty Spaces, projekt fotograficzny site-specific Karoliny Uskakovych i Alexandry Clod, the Common Room, Newcastle upon Tyne, Wielka Brytania
W karbonie, kiedy powstała większość światowych pokładów węgla, rośliny przybierały ogromne rozmiary, lecz miały płytkie korzenie. W połowie XX wieku, kiedy poziom wydobycia węgla osiągnął szczyt, ludzie z całego ZSRR przyjeżdżali do Doniecka w poszukiwaniu lepszego życia i łatwiejszego sposobu zaczepienia się w państwowym systemie. Ciężka praca w głębokich kopalniach, w ciemnych i wąskich tunelach, pozwoliła im zostawić za sobą przeszłość, dziedzictwo kulturowe i chłopskie życie. Wydobywanie węgla z głębi ziemi stało się podstawą ich nowej tożsamości (klasowej) jako górników.
Dzisiaj, kiedy od 2014 roku trwa okupacja Donbasu, pojęcia takie jak pochodzenie, dom i korzenie jeszcze bardziej zatraciły swoje precyzyjne znaczenia. Nawiązując na nowo relację z węglem, postrzeganym jako zjawisko naturalne i polityczne, zastanawiam się, czy ponowne odkrywanie kulturowych znaczeń oraz praktyki artystyczne i badawcze mogą pozwolić odzyskać poczucie przynależności – dotrzeć do własnych korzeni, odbudować więzi i zbliżyć się do tego, co jest naprawdę nasze.

The Roots of My Longing. Zdjęcie z planu pracy wideo, Alexandra Clod, Chervonohrad, Ukraina, 2023
Będąc w Newcastle i dowiadując się więcej o tym, jak węgiel zmienił świat, na nowo poczułam więź z przemysłowym krajobrazem mojego rodzinnego Doniecka, z którego wyjechałam w wieku siedemnastu lat. Miałam wtedy dość tego postindustrialnego środowiska, wyjałowionej ziemi i brudnego powietrza. Kiedy pracowałam nad projektem, przyłapałam się na uczuciu tęsknoty za terrikonami, czyli hałdami odpadów wydobywczych.
Po powrocie do Ukrainy postanowiłam sama doświadczyć pracy, która była całym życiem mojego dziadka. Niestety do większości kopalń w Donbasie nie da się dotrzeć, bo znajdują się albo na terenach okupowanych, albo w strefie działań wojennych. Znalazłam jednak hałdę w Czerwonogradzie, w obwodzie lwowskim. Kiedy mama dowiedziała się, że chcę tam pojechać, od razu zaproponowała, że będzie mnie filmować. Pomyślałam, że to świetna okazja, żebyśmy obie spojrzały inaczej na nasze życie w Doniecku i żeby każda z nas spróbowała czegoś nowego. Mama, która nigdy nie miała nic wspólnego ze sztuką, została reżyserką, a ja – nastoletnia uciekinierka z Doniecka – stałam się bohaterką filmu, która próbuje odzyskać coś, co do niej należy. Zaczęłam kopać. Nie pod ziemią, żeby wydobyć węgiel – to już przeszłość i węgiel powinien pozostać tam, gdzie jest. Kopałam w odpadach na hałdzie, żeby ukazać absurdalność dalszego wydobywania węgla i zaapelować o wyciągnięcie wniosków z sytuacji, do której doprowadził nas przemysł paliw kopalnych.

The Roots of My Longing. Kadr z pracy wideo, Alexandra Clod, Chervonohrad, Ukraina, 2023
Podsumowanie
W obliczu kryzysu energetycznego wywołanego atakiem Rosji na Ukrainę, a także w związku z planami ponownego otwarcia kopalni Whitehaven w Wielkiej Brytanii musimy pilnie zastanowić się, jak zapobiec powrotowi do paliw kopalnych. To pokazuje, jak ważne jest nowe spojrzenie na poprzemysłowe dziedzictwo, zarówno w tych dwóch krajach, jak i na całym świecie. Okupacja i walki uczyniły z ukraińskich kopalń w Donbasie obszary katastrofy ekologicznej. Skażenie z tego regionu może dotrzeć do Morza Czarnego i Azowskiego. Podczas rezydencji w ramach projektu (Re)Grounding naszym celem było zarysowanie nowych perspektyw wobec nostalgii za węglem oraz pokazanie ogromnych szkód, jakie górnictwo wyrządza środowisku.
Industrializacja odcisnęła trwałe piętno na krajobrazie. Bardzo mocno wpłynęła też na relacje ludzi z ziemią – i ogólnie z naturą. W Ukrainie radziecka polityka kolektywizacji, głód oraz ostry nadzór nad ziemią sprawiły, że ludzie utracili bliski kontakt z przyrodą i uprzedzili się do wspólnej pracy na roli. Nadal jednak uprawiali swoje ogródki, a wiedza o tym, jak osiągnąć żywnościową samowystarczalność, przechodziła z pokolenia na pokolenie.
W Wielkiej Brytanii rozwój przemysłu ściśle wiązał się z rosnącymi nierównościami społecznymi typowymi dla kapitalizmu. Tereny poprzemysłowe, uznane w tym systemie za skażone i nieprzydatne, stały się jednak miejscem przemian ekologicznych. Powstające tam ogrody społecznościowe oraz inne inicjatywy dają impuls do zmian i udowadniają, że w poprzemysłowej rzeczywistości może narodzić się coś zupełnie nowego. Krajobraz i pozostałości dawnej infrastruktury przypominają o przemysłowej przeszłości, ale jednocześnie pozwalają sobie wyobrazić, jak może wyglądać przyszłość.

Karolina Uskakovych. Ogród społęcznościowy Comfrey Project, Newcastle upon Tyne, Wielka Brytania, 2023