Nekros. ONtologia martwego (męskiego) ciała
Ewa Domańska, Nekros. Wprowadzenie do ontologii martwego ciała, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2017

Nekros to – jak informuje wydawca – książka o życiu, szukająca życia tam, gdzie zazwyczaj go nie szukamy. To sprawnie napisana praca uznanej, choć niekonwencjonalnej historyczki. Narracja składa się z dwóch części. Pierwsza opowiada o nekropolityce historycznej, czyli o wykorzystywaniu martwych ciał w rozgrywkach o władzę. Autorka na przykładzie historii repatriacji szczątków Witkacego oraz ekshumacji w Jedwabnem ujawnia, w jaki sposób martwe ciała wykorzystuje się do utrwalania lub niszczenia narodowych mitów oraz konstruowania polityki historycznej. Nekropolityczne rozważania świetnie rezonują w polskim kontekście, szczególnej przestrzeni, gdzie – jak przekonywała między innymi Maria Janion – żywi nieustannie nawiedzani są przez martwych, którzy fundują narodową tożsamość i umożliwiają jej budowanie. Domańska niestety nie przygląda się dyskursowi katastrofy smoleńskiej ani współczesnej fascynacji żołnierzami wyklętymi, można jednak odnieść wrażenie, że zabiera w tej sprawie głos, analizując nieco bardziej odległe w czasie wydarzenia. Instrumentalne posługiwanie się martwymi przez żywych nazywa nekroprzemocą, na której zasadza się krytykowany przez nią proces ekshumacji (próba wydobycia prawdy z martwych ciał). Zwraca przy tym uwagę na to, że nekropolityka jest podejściem kulturowym, w przeciwieństwie do podejścia biologicznego (eko-nekro), któremu poświęcona jest druga – znacznie ciekawsza – część książki.
Główna różnica wskazywana przez Domańską między pierwszym a drugim podejściem polega na tym, że w przypadku nekropolityki szczątki są bierne (martwe), gdyż to aktywni żyjący nadają im znaczenia. Natomiast w ujęciu eko-nekro mamy według autorki do czynienia ze szczątkami, które same dysponują siłą sprawczą. Ten wątek zasygnalizowany jest w pierwszej części książki poprzez wskazanie na zwrot sądowy (forensyczny) we współczesnej humanistyce i osłabienie autorytetu ludzkiego świadka, którego zeznania często okazują się niewiarygodne. Okazuje się, że rzeczy często mogą odgrywać rolę pełnoprawnych świadków – bardziej niż wymagających interpretacji dowodów – w procesie sądowym, a ich niepodważalne zeznania mogą przyczynić się do skazania lub uniewinnienia podejrzanej osoby.
W drugiej części książki badaczka analizuje „organiczne życie szczątków”, „naturalne” procesy humifikacji, czyli tworzenie się tytułowego nekrosu, oraz inne przykłady radzenia sobie z martwym ciałem, na przykład: „biourny” i „diamenty pamięci”. Te dwa ostatnie rozwiązania rodzą zdaniem autorki dylematy natury etycznej: po pierwsze, czy można wykonywać meble z drzew, które wyrosły na prochach zmarłych, po drugie, czy można sprzedawać owe diamenty pamięci – a co, jeśli się znudzą lub właściciele znajdą się w trudnej sytuacji finansowej?
Domańska całkowicie przeciwstawia się ekshumacji, i opowiadając się za procesami „naturalnego” rozkładu, bada wynikającą z niego sprawczość ciała po śmierci. Według niej sakralizacja miejsc pochówku chroni przed nekrobójstwem (pogwałcaniem grobu) oraz umożliwia włączenie szczątków w „naturalny, biologiczny cykl życia”. Celem jej książki jest „neutralizowanie kontroli nad szczątkami” oraz „etyczna niezgoda na uprzedmiotowienie szczątków i ich wykorzystywanie przez żyjących”. Autorka obiecuje połączyć humanistykę oraz przyrodoznawstwo, co w dużym stopniu się udaje, lecz jej rozważania są zawsze ufundowane na myśli postsekularnej, która „umożliwia włączenie religii i szeroko pojętej duchowości do rozważań naukowych”. Domańska wydaje się spadkobierczynią dyskursów teologicznych, stąd między innymi pochodzi mocny i radykalny podział na naturalne (pozytywne) i kulturowe (negatywne) procesy przetwarzania ludzkich szczątków. Odwoływanie się do różnych typów duchowości nie pozostaje jedynie inspiracją autorki, lecz moim zdaniem funduje szereg ograniczeń przyjętej przez nią perspektywy (między innymi antropocentryzm oraz przekonanie o istnieniu Natury, jak również procesów naturalnych)1.
ONtologia, HIStoria i rodzaj żeński
Choć tematyka Nekrosa może budzić przerażenie czy niesmak, to nie szczątki i ekshumacje poruszyły mnie najbardziej, ale pozycja podmiotowa i badawcza, jaką zajęła Ewa Domańska. Problem pojawia się już we wstępie i uderza od pierwszych przeczytanych słów: „Jako antropologicznie myślący historyk prowadzę badania terenowe cały czas” (s. 27); „problem [martwego ciała jest] interesujący dla teoretyka wiedzy humanistycznej” (s. 13). Dlaczego w 2018 roku Ewa Domańska pragnie być „historykiem” oraz „teoretykiem wiedzy humanistycznej”, zamiast „historyczką” i „teoretyczką”? Traktuję to poważnie jako wynik świadomej decyzji badaczki i zastanawiam się: dlaczego dokonała takiego wyboru? Nie chodzi mi rzecz jasna o żeńskie końcówki, ale o sprawę znacznie mniej powierzchowną – strukturalną i polityczną.
Zamiast więc pochylić się nad „martwymi ciałami”, zaczynam myśleć o freudowskim martwym Ojcu, który nawiedza nas w postaci prawa, i lacanowskim imieniu Ojca, które zbyt długo funkcjonowało jako gwarant sensu, a dzisiaj nadaje znaczenie naszym słowom tylko wtedy, gdy sami je przywołamy. Wyobrażam sobie genealogię trupio bladych myślicieli, patriarchalne archiwum, z którym wprawdzie trzeba dyskutować, ale nie należy go ożywiać i odtwarzać (Kant qui genuit Hegel, qui genuit Marx, qui genuit…)2. Co nie bez znaczenia, Domańska nie tylko siebie wpisuje w tradycję męskiego dyskursu i ojcowskiej wiedzy, to samo robi również z innymi myślicielkami: „by posłużyć się sformułowaniem archeologa sądowego Caroline Sturdy Colls” (s. 24).
Po utrzymanej w konwencji naukowej Przedmowie przechodzimy do bardziej osobistych w tonie Podziękowań i tu natrafiamy na zwrot akcji. Pojawiają się tam i „wybitna nauczycielka historii z liceum” (s. 35), i „koledzy/koleżanki archeolodzy” (s. 37). W końcu autorka sama przyznaje, że „nie jest nomadką” (s. 39). Ewa Domańska posługuje się rodzajem żeńskim, jednak konsekwentnie utrzymuje podział na prywatne (żeńskie) i publiczne (męskie/naukowe/uczone). W jej książce mimo wielu chęci i stosowaniu narracji pierwszoosobowej (za co należy się autorce ogromne uznanie) prywatne nie może nigdy stać się publicznym (albo staje się publiczne jedynie na chwilę i z koniecznym zastrzeżeniem). Kiedy trafiam na fragment: „zawsze byłam animistką (…). Jest to element – jak można to widzieć – swoistego infantylizmu, który zawsze bardzo chroniłam” (s. 36), wiem już z całą pewnością, że rodzaj żeński w Nekrosie przynależy jedynie do profesji niepoważnych lub infantylnych: nomadka, animistka czy też nauczycielka z liceum. Rodzaj męski zarezerwowany jest dla: historyka, humanisty, teoretyka, antropologa i całej „braci akademickiej”. Nekros w warstwie formalnej (chociaż opowiada między innymi o nekroprzemocy wyrządzonej matce Witkacego) wiernie realizuje nieumarłe powiedzenie Lacana: „Kobieta nie istnieje” (La Femme n’existe pas). Kobieta pisana z dużej litery rzecz jasna, gdyż można tutaj spotkać matki, siostry, dziewczyny i koleżanki. Zaskakuje mnie brak feministycznej wrażliwości, która w XXI wieku wydaje się czymś oczywistym wśród humanistycznych badaczy i badaczek, szczególnie tych zwróconych ku przyszłości, ku ratowniczym trybom historiografii, ku wizjonerskim i progresywnym narracjom. Trudno mi wyobrazić sobie możliwe uzasadnienie braku wyraźnej obecności teorii feministycznych w Nekrosie, zwłaszcza gdy chodzi o „krytykę centralnej pozycji człowieka” czy też „dominującego centrum tworzenia wiedzy” (s. 16). Uważam, że przyjęta przez autorkę forma wypowiedzi nie pozostaje bez wpływu na merytoryczną zawartość książki oraz przede wszystkim ogranicza perspektywę badawczą.
Dopiero pod koniec rozważań Domańska pierwszy i ostatni raz określa się jako „badaczka i (bio/eko)humanistka” (s. 216). Ta efemeryczna i spóźniona deklaracja nie jest jednak przeciwwagą dla zgłoszonego wcześniej akcesu do porządku ojcowskiego prawa. Stanowi natomiast najlepszy dowód na to, że nieantropocentryczne myślenie oraz wytwarzanie wiedzy ustytowanej wymusza na autorce przynajmniej chwilowe opuszczenie naukowej iluzji uniwersalizmu (obiektywizm jako rodzaj męski).
Martwe (męskie) ciało
Rozczarowuje mnie nie w pełni wybrzmiała obecność Rosi Braidotti i Donny Haraway, których rodzaje żeńskie, tak ważne dla ich teorii, zostają przez Domańską prześlepione. Braidotti doskonale zdaje sobie przecież sprawę z tego, że anthropos to człowiek-mężczyzna, który nie jest już podmiotem humanistyki (martwi, biali, europejscy mężczyźni), co wyraża nie tylko treścią, ale także formą pisanych przez siebie tekstów. Tymczasem kiedy w Nekrosie mowa o Braidotti, czytamy: „Od starożytności filozofowie i myśliciele”, gdy zaś wspomina się o formacji intelektualnej, do której przynależy autorka The Posthuman (ale także Posthuman Feminism), a obok niej między innymi Karen Barad, Elizabeth Grosz, Jane Bennett czy Vicki Kirby, „podkreślane przez nowych materialistów, podejście tutaj proponowane jest nieantropocentryczne” (s. 71). Dlaczego zatem „nowi materialiści”?
Donna Haraway w najnowszej książce Staying with the Trouble podkreśla: „Ma znaczenie, za pomocą jakich opowieści opowiadamy historie” oraz „ma znaczenie, na jakie idee się powołujemy, tworząc nowe idee”3. Całkowicie się z nią zgadzam – dla tworzenia wiedzy humanistycznej, szczególnie wiedzy o przeszłości, zasadnicze jest to, jak konstruujemy opowieść, a także z kim chcemy myśleć oraz w towarzystwie jakich idei sytuować własne idee. Zaskakujące i trudne do zrozumienia wydaje mi się odrzucenie idei feministycznych w książce, która która ma prezentować ujęcie nieantropocentryczne. Odrodzenie zainteresowania witalistyczną materialnością, jej sprawczością oraz niewykluczającą różnorodnością to główne osie feministycznego nowego materializmu, który mogłby być nie tylko intelektualnym sprzymierzeńcem Nekrosa, ale również pozwoliłby na efektywne przezwyciężenie dualizmu ożywione/nieożywione4. Domańska kończy Nekros zdaniem: „Cieszy mnie myśl, że po śmierci przestanę być człowiekiem” (s. 296). Właśnie w tym końcowym fragmencie upatruję źródła problemu. Przestaliśmy być ludźmi zanim Michel Foucault ogłosił „śmierć człowieka”. Nie trzeba umierać, by przestać być człowiekiem – właściwie nigdy się człowiekiem nie było. Dlatego właśnie takie myślicielki jak Braidotti czy Haraway pozwalają nam uwolnić się jeszcze przed śmiercią od anthropos (człowieka-mężczyzny), a kluczem do tej wolności jest między innymi rodzaj żeński zarówno w działaniu, jak i w myśleniu.
Zwłoki czy martwe ciało?
Autorka Nekrosa deklaruje przynależność do nieantropocentrycznej orientacji myślowej (zarzucając antropocentryzm Giorgio Agambenowi, było nie było swojemu intelektualnemu sprzymierzeńcowi). Martwe ciało, o którym pisze, mimo szeregu przemian czy transformacji wciąż jednak pozostaje bardzo ludzkie i męskie. A przecież nie musiało tak być. Materialistyczna tradycja feministyczna uczy, że istnieją różne martwe ciała (męskie, kobiece, zwierzęce, roślinne, bakteryjne, cyborgiczne) – tej różnorodności u Domańskiej próżno szukać. Można zaryzykować tezę, że w Nekrosie podobnie jak u ONtologicznie zorientowanego Martina Heideggera umiera jedynie człowiek (anthropos)5, gdyż tylko on posiada zdolność do umierania. Reszta nieludzi jest natomiast wiecznym, niejednostkowym, wymiennym strumieniem życia (zoe), i stąd prawdopodobnie pochodzi witalistyczny, utopijny zachwyt autorki nad „naturalnym” światem, który nigdy nie umiera i nie doświadcza utraty.
Zajmowanie się wyłącznie ludzkim martwym ciałem, przy jednoczesnym pomijaniu martwych ciał zwierzęcych i roślinnych, może budzić zdziwienie. W epoce antropocenu jesteśmy świadkami wymierania całych gatunków, można zatem dojść do wniosku, że marwych ciał jest zawsze więcej niż jedno, wyjątkowe ludzkie ciało. Ewa Domańska konsekwentnie rezygnuje z posługiwania się terminem „zwłoki”, gdyż te według niej nie posiadają sprawczości, lecz są bierne, zawsze zarządzane przez innych6. Gdy jednak opisuje świat zwierząt, nie wywiązuje się z rygorystycznych założeń przyjętego wcześniej słownika. Nie pisze zatem o aktywnych zwierzęcych martwych ciałach czy też szczątkach, tylko posługuje się właśnie krzywdzącym, odbierającym sprawczość terminem „zwłoki”, zrównując w ten sposób zwierzęce martwe ciało z „rzeczą-odpadem”. Autorka wprawdzie zaznacza, że sam pochówek nie jest jedynie ludzkim zwyczajem: „pogląd, że zwierzęta ignorują zwłoki swoich krewnych i nie robią im »pogrzebów«, jest nie do utrzymania” (s. 214). A jednak to, co ma brzmieć jak przejaw świadomości nieantropocentrycznej, okazuje się wyrazem antropocentryzmu. Przykład ten dobrze oddaje problem dotyczący całej książki: obiecuje ona to, co jednocześnie odbiera i uniemożliwia.
Antropocień
U Domańskiej człowiek nie tylko działa za życia, ale również po śmierci posiada sprawczość jako martwe ciało. Autorkę interesują nie tyle nieludzie jako oni sami, lecz przede wszystkim „nie-ludzie, którzy kiedyś byli ludźmi”. Czy to właśnie miałoby nadawać im znaczenie i wyjątkowość? W Nekrosie odpowiednie gatunki roślin (ekoświadkowie) wskazują jedynie na miejsce pochówku człowieka albo zbiorową mogiłę, nigdy zaś nie działają samodzielnie. Autorka traci zainteresowanie nieludźmi, gdy tylko ci i te przestają świadczyć o człowieku. Obiecuje odejście od człowieka jako centrum świata i myślenia, lecz tej obietnicy nie dotrzymuje. Podtrzymuje za to antropocentryczne przekonanie, że „ludźmi jesteśmy tu i teraz”, dlatego możemy przestać nimi być jedynie po śmierci. Jedno z narzucających się pytań brzmi: dlaczego „koniec człowieka” mielibyśmy wiązać dopiero z martwym ciałem, a wspólnotę z nie-ludźmi moglibyśmy tworzyć dopiero po śmierci? Więcej niż połowę naszego ciała stanowią przecież nie-ludzie już za „naszego” życia, które jak dowodzi wiele badaczek i wielu badaczy zawsze dzielimy z innymi. W tym sensie nigdy nie byliśmy jednostkami7! Gdyby Domańska połączyła siły z innymi myślicielkami – z Braidotti, piszącą o „stawaniu-się-ziemią”, Haraway, autorką koncepcji humusu i kompostu, czy też Grosz, podkreślającą różnorodność ciał – jej myślenie skutecznie uwolniłoby się od zachowawczej, konserwatywnej i projektowanej w przyszłość nostalgii za anthropos.
Antropocen w pisarstwie Domańskiej staje się antropocieniem, ludzkim widmem i śladem, z którym badaczka nie potrafi się rozstać. Interesuje ją sposób jego (prze)trwania, a upodmiotowienie martwego ludzkiego ciała zamiast nadać sprawczość nieludziom przyjmuje raczej nostalgiczną formę opowieści o ocaleniu anthropos przynajmniej w formie śladu (ludzki cień wypalony w kamieniu w Hiroszimie). Obiecane przez Domańską rozważania dotyczące przyszłości oraz tego, co nadchodzi (nekrofuturyzm), okazują się rozważaniami zaledwie eschatologicznymi. Tymczasem zwrócenie się ku nieobecnym w Nekrosie dyskursom postantropocentrycznym, pozwoliłoby pomyśleć wspólnotę, która jest możliwa tu i teraz, a nie nadchodzi dopiero po śmierci człowieka. Postantropocentryzm postuluje, by wchodzenie w różnorodne relacje z nieludźmi oraz rezygnacja z przekonania o ludzkiej wyjątkowości nie były ideą futurystyczną, do realizacji po śmierci, ale czymś niezwykle aktualnym. Ludzkość od zawsze była nieludzka, to znaczy nieustannie wytwarzana i umożliwiana przez nie-ludzi (bakterie, grzyby i rośliny)8. Ten nie-ludzki aspekt człowieczeństwa, podkreślany między innymi przez Timothy’ego Mortona w jego wizji nie-ludzkiej solidarności, jest według mnie najbardziej interesujący. Jeśli spojrzeć na ludzi z nieantropocentrycznej perspektywy, to właśnie my w trakcie naszego życia jesteśmy nekrosem, przestrzenią rojącą się od nie-ludzkich śladów i szczątków, nie-ludzkim archiwum. Dość już przestrzeni w humanistyce poświęcono jedynie ludzkim śmierciom, szczątkom czy lamentom, nadszedł czas na myślenie o relacjach spoza tego antropo-centrum-świata: o nie-ludzkich widmach, śmierciach, pamięciach, a nawet melancholii.
1 Zob. Timothy Morton, Ecology without Nature. Rethinking Environmental Aesthetics, Harvard University Press, Cambridge–London 2007; oraz Philosophy After Nature, red. R. Braidotti, R. Dolphijn, Rowman & Littlefield International, London–New York 2017.
2 Zob. Jacques Derrida, Widma Marksa. Stan długu, praca żałoby i nowa Międzynarodówka, przeł. T. Załuski, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2016, s. 29.
3 Zob. Donna Haraway, Staying with the Trouble. Making Kin in the Chthulucene, Duke University Press, Durham 2016, s. 35.
4 Zob. Feministyczne nowe materializmy. Usytuowane kartografie, red. O. Cielemęcka, M. Rogowska-Stangret, Lublin 2018; oraz Nowy materializm. Wywiady i kartografie, red. R. Dolphijn, I. van der Tuin, Machina Myśli, Gdańsk 2018.
5 „Na razie i wciąż jeszcze być człowiekiem to znaczy być zdolnym do śmierci i – co staje się coraz bardziej problematyczne – móc umrzeć” (s. 45).
6 „[D]la potrzeb prowadzonych tutaj rozważań unikam jednak określenia »zwłoki«, sugeruje ono bowiem pasywną martwotę ciała i tworzy przestrzeń dla traktowania go jako rzeczy-odpadu” (s. 214).
7 Zob. Donna Haraway, Staying with the Trouble..., s. 67.
8 Zob. Timothy Morton, Humankind. Solidarity with Nonhuman People, Verso, London 2017.