Niezagubieni na autostradzie. Uchodźcy i pamięć altruistyczna

Po raz pierwszy zobaczyłem je w Kopenhadze na pierwszej stronie dziennika „Metroexpress” przy frokost (lunchu) w barze prowadzonym przez Irańczyków. Był piątek 11 września 2015 roku. Zrazu pomyślałem, że to zdjęcie zostało idealnie sformatowane na potrzeby bezpłatnej, wielkomiejskiej gazety porannej – odpowiednika polskiego „Metra”. Przedstawia ono Larsa Møllera, funkcjonariusza duńskiej policji i przystojnego nordyka, który na jezdni, na samym środku pasa europejskiej trasy E45, prowadzącej z Sycylii przez Danię na daleką północ Półwyspu Skandynawskiego, rozwesela dziewczynkę o ciemniejszej karnacji. Przyjaźnie wyciąga dłoń do małej Irakijki podczas gry „w ence pence, w której ręce” (po duńsku: hvilken hånd vil du have leg). Nagłówek Nadzieja wśród mizerii wraz z podpisem „Teraz zdjęcia obiegają świat” poczytałem za taktykę, którą przyjmuje prasa, by poradzić sobie w retoryce z faktem, że wczesną jesienią 2015 roku Skandynawię zalała od południa fala uchodźców – między innymi z Syrii1. Gdy jednak nazajutrz zajrzałem do internetowych serwisów wiadomości i portali społecznościowych, polskich i zagranicznych, przekonałem się, że fotografia autorstwa Michaela Drosta-Hansena rzeczywiście zdobywa przebojem świat mediów elektronicznych2. W szczególności rozpowszechniają ją (udostępniają) i uznają jej wysoką wartość („lajkują”) polscy znajomi z Facebooka, często opatrując entuzjastycznymi, wylewnymi komentarzami. Można by je zebrać w krótki przekaz: w Danii funkcjonariusze i obywatele zachowują się wobec uchodźców przykładnie i ujmująco, podczas gdy w Polsce, która dotąd nie doświadczyła napływu ofiar konfliktów w Syrii czy Afganistanie, rozwijają się jedynie negatywne postawy wobec uogólnionego obcego szukającego azylu w Europie.

Fot. Michael Drost-Hansen

W tym momencie chciałbym poczynić dwa heurystyczne zastrzeżenia. Po pierwsze reprezentatywność zjawisk internetowych jest trudna w pełni do pogodzenia z warsztatem naukowym, wymogiem należytego udokumentowania bazy materiałowej. By wykazać, że nie kreuję sam dla siebie wyrazistego zdarzenia do analizy, powołam się na uzasadnienie, jakie towarzyszyło przyznaniu w marcu 2016 roku pracy Drosta-Hansena dorocznej nagrody w konkursie na najlepszą fotografię prasową w Danii (Årets Pressefoto 2015) w kategorii „fotografia newsowa”3. Jurorzy mieli wziąć pod uwagę, iż członkowie społeczności internetowych w różnych krajach europejskich masowo dzielili się ze sobą duńskim zdjęciem. Po drugie przyjmowanie założenia, że admiracja dla duńskiej kultury społecznej plasuje się obecnie na równym poziomie w Polsce i na Zachodzie, byłoby jednak ryzykowne. Ostatnio niemieccy skandynawiści w periodyku wydawanym na Uniwersytecie Humboldtów zasygnalizowali, że kryzys uchodźczy spowodował obniżenie atrakcyjności Północy jako odrębnego kręgu cywilizacyjnego: Der Lack ist ab – czar prysł, warto więc głębiej dociekać uwarunkowań tego odczarowania4. Tymczasem w kulturze polskiej obserwować można wciąż raczej pewną modę na Skandynawię. Moda ta uwidacznia się czy to w turystyce kulturalnej, czy w krytyce urbanistyki i architektury, upatrującej po drugiej stronie Morza Bałtyckiego wzorców organizowania miasta społecznego, przyjaznego pieszym i rowerzystom, wkomponowywania przyrody w tkankę metropolitarną5. Takie akcentowanie glamour kultur nordyckich sprzyja spłaszczaniu spojrzenia krytycznego, jeśli nie ześlizgiwaniu się racjonalnych opinii i rzeczowych obserwacji w idealizację. Uderzająca jest przy tym tendencja do rozdzielania narracji na temat dwóch przeciwstawnych wizji kultury: Skandynawii jako lewicowej utopii spełnionej w dorzecznych granicach od ponurych północnych „miast grzechu” z rojem społecznych i psychospołecznych patologii odsłanianym w powieściach kryminalnych6. Te narracje w Polsce jeszcze się nie krzyżują, pozostają równoległe, z niejasnym bilansem fikcji literackiej i diagnozy społecznej. Polacy życzą sobie, by „Szlak Norden” trwał niezdezawuowany jako pretekst modernizacyjny: niedaleko nas istnieją kraje, w których reformy się wprowadza, zamiast jedynie wywoływać wokół nich ostre publiczne spory7. Ale można by zaryzykować stwierdzenie, że w każdym składzie warszawskiego metra podróżuje przynajmniej jedna osoba czytająca akurat jakąś pozycję z obszernego repertuaru mrocznych skandynawskich kryminałów dostępnych w przekładach na język polski.

Badacze kultury zwykli myśleć o autostradach w kategoriach nie-miejsc czy specyficznej nieinterakcyjności8. Perswazyjna moc sceny zatrzymanej na fotografii przez Drosta-Hansena wynika stąd, że dotyka ona istoty zmiany i rozsadza interpretacyjną sztampę. Około metr kwadratowy duńskiego asfaltu na międzynarodowej trasie, na którym przykucnęli policjant i śniada dziewczynka, okazuje się miejscem znaczącym, miejscem wyczerpania się wydajności europejskiej technologii obozów dla uchodźców (refugee camp as generalizable technology of power)9. Zdaniem fińskiej antropolożki Liisy Malkki wypieranym ekscesem założycielskim Europy są obozy i masowe przesiedlenia wkrótce po drugiej wojnie światowej. Z pewnością Zachód mocno przyswoił logikę segregacji10. Częstokroć stosował ją także jako część działań humanitarnych na obszarach objętych konfliktami na innych kontynentach; sama Liisa Malkki pracowała w Tanzanii w obozie dla Hutu uciekających z Rwandy w obawie przed krwawą zemstą Tutsi. Dziś wymykający się spod kontroli napływ uchodźców do Europy podważa porządek zbudowany na hierarchii pozycji gospodarczej, utrzymywaniu odmiennych grup ludności we wzajemnym dystansie i „usadowieniu” w jednym miejscu – idei przypisania jednej „prawidłowej” lokalizacji. Skandynawia jednakże do stosunkowo niedawna wydawała się czynić wyłom w reżimie migracyjnym świata zachodniego, łagodzić go swoim altruizmem, tradycjami socjaldemokratycznymi i pokojowymi11. Trudno było sobie dotychczas wyobrażać, by w interesie krajów nordyckich, mogących pochwalić się regularnym przekazywaniem cząstki dochodów narodowych na cele rozwojowe w krajach najbiedniejszych, mogłoby leżeć utrzymywanie w jakiejkolwiek formie ekonomicznych i cywilizacyjnych dysproporcji między regionami świata12.

W niniejszym artykule stawiam tezę, że niebywała kariera w mediach elektronicznych i społecznościowych zdjęcia wykonanego przez Michaela Drosta-Hansena ma związek z ukształtowaną pamięcią – zarówno w Danii, Polsce, jak i chyba wszędzie na świecie – o Duńczykach jako otwartym, wysoce zintegrowanym społeczeństwie, które zawsze świadczyło pomoc innym zagrożonym grupom. Rozchwytywanie jednej duńskiej fotografii podtrzymuje i ocala pamięć, w której Duńczycy stanowią bezprzykładne społeczeństwo ratowników. Wciąż jeszcze nie wpuszcza się na pierwszy plan treści, które mogłyby wywierać korygujący wpływ na pamięć. Wprawdzie w Polsce pojawiły się już dostrzegane przez media i czytelników publikacje (np. reportaże Macieja Czarneckiego, Ilony Wiśniewskiej, interwencyjne książki Macieja Zaremby Bielawskiego) i jeden prowokacyjny film fabularny (Obce niebo w reżyserii Dariusza Gajewskiego z 2015 roku) skłaniające do wysuwania pod adresem „skandynawskiego raju” dość mocnych społecznych oskarżeń, to jednak, po pierwsze dotyczą one Szwecji i Norwegii; Dania zdaje się zachowywać czyste konto13. Po drugie zaś niepokojącym czy dwuznacznym zjawiskom, takim jak gorliwe przekazywanie dzieci do rodzin zastępczych przez Barnevernet w Norwegii, wyludnianie się i prowincjonalizacja północnych części Półwyspu Skandynawskiego czy krótkowzroczna gospodarka leśna Szwedów, nadal łatwo przeciwstawia się argumenty pozytywne, wydobywające cywilizacyjne przewagi Skandynawów nad „modelem polskim”.

Wiadomości, które mogłyby zmodyfikować pamięć o Duńczykach jako otwartym, życzliwie nastawionym do innych społeczeństwie, nie muszą być wcale czerpane z badań i rozpraw naukowych: dostarczane są choćby w przekazach mediów śledzących zaostrzanie się w ostatnich latach polityki migracyjnej państwa duńskiego. Agencje prasowe w Europie i na świecie monitorują stosunek Duńczyków do uchodźców i imigrantów baczniej, niż miało to miejsce jeszcze w końcu poprzedniego stulecia, od czasu Muhammedskrisen (Muhammed-tegningerne) – skandalu spowodowanego w 2005 roku opublikowaniem przez liberalno-mieszczański dziennik „Jyllands Posten” karykatur proroka Mahometa. Nieprzypadkowo artysta i performer Uwe Max Jensen, wielokrotnie oskarżany o obrazę ludzkich uczuć i niesmaczne prowokacje, natychmiast odpowiedział na zdjęcie Drosta-Hansena obrazem akrylowym odsyłającym wprost do kontrowersyjnej publikacji. W trawestacji sceny z autostrady postać dziewczynki Jensen zastąpił prorokiem z odpalonym lontem do ładunku wybuchowego w turbanie, kopiując rysunek Kurta Westergaarda, najbardziej znany spośród 12 karykatur zamieszczonych w „Jyllands Posten”. Lonty obcesowego traktowania przedstawicieli obcych kręgów kulturowych palą się więc w Danii od ponad dekady.

Znakomicie pasowałby tutaj archaiczny czasownik „galwanizować” w znaczeniu: „chwilowo podtrzymać, dodawać krótkotrwałej energii”. Widok małoletniej uchodźczyni na środku duńskiej autostrady galwanizuje pamięć humanitarnych zasług Duńczyków sprzed lat. Pamięć jest bowiem jednym z kluczowych operatorów – obok nacjonalizmu, ksenofobii, polityk imigracyjnych państw, religijności (i tak dalej) – w rozbudowanej „konstelacji procesów społeczno-politycznych i praktyk kulturowych” będącej podłożem współczesnych dobrowolnych i przymusowych przemieszczeń ludności14. Uniwersalna, transhistoryczna kondycja uchodźcza – jak stwierdziła Liisa Malkki zapoznawszy się z wieloma różnorodnymi świadectwami biograficznymi, w tym dziecięcymi, najbardziej przejmującymi – w ogóle nie istnieje. Tego typu ludzkie doświadczenia są determinowane przez kontekst kultury na obszarach, które migranci opuszczają, i specyfikę terenu relokacji oraz jego historyczność. Pamięć i czas współtworzą antropologiczny wymiar przemieszczeń ludności. W przypadku Królestwa Danii, rozpatrywanego jako potencjalna przestrzeń azylu, szczególną rolę odgrywa międzynarodowa renoma zbudowana na pamięci duńskich gestów obrony godności i praw człowieka: przede wszystkim przerzucenia kilku tysięcy Żydów do Szwecji jesienią 1943 roku (w języku duńskim nazywanej Jødeaktionen, Oktober 43 lub Aktionen 43), ale również z przedsięwzięciem dyplomatyczno-humanitarnym skojarzonym ze zwrotem „białe autobusy” (De hvide busser) i z aktywnością Czerwonego Krzyża oraz Folke Bernadotte. Leksykon służący podtrzymywaniu regionalnej pamięci Jutlandii Południowej – używając nazwy Sønderjylland Duńczycy unikają słowa „Szlezwik” – przypomina, że szwedzki arystokrata nie mógłby za przyzwoleniem Himmlera rozpocząć w lutym 1945 roku akcji wydobywania więźniów z niemieckich obozów koncentracyjnych i transportowania ich do neutralnej Szwecji (głównie specjalnymi białymi autobusami ze znakiem czerwonego krzyża), gdyby nie podjęta przez Danię w końcu 1944 roku inicjatywa15. Z 17 tysięcy oswobodzonych tylko połowa była skandynawskiego pochodzenia; z czasem akcja ratunkowa rozszerzona została na kobiety i dzieci z różnych krajów europejskich.

Droga do Szwecji prowadziła przez Jutlandię i wyspy Danii; przy dawnym duńsko-niemieckim drogowym przejściu granicznym w Kruså stanął tedy po wojnie pomnik Bernadotte`a. Zaraz po opuszczeniu terytorium Niemiec na stacji sanitarnej w Padborgu – położonym przy dzisiejszym szlaku E45 (idea europejskich tras drogowych narodziła się w Europejskiej Komisji Gospodarczej w latach 40.) – pasażerowie białych autobusów byli myci, pielęgnowani i karmieni przez duńskich wolontariuszy. Niedawno wydana książka dziennikarska poświęcona czynnemu udziałowi Duńczyków w tym humanitarnym przedsięwzięciu nosi sugestywny hasłowy tytuł Redningsmænd (Ratownicy)16. Ten sam autor – w latach 2011–2016 redaktor naczelny opiniotwórczego dziennika „Politiken” o socjalliberalnych tradycjach sięgających końca XIX wieku – uprzednio, na 70. rocznicę Aktionen przygotował opracowanie Landsmænd. De danske jøders flugt i oktober (Rodacy. Ucieczka duńskich Żydów w październiku 1943), mające „eksportową” wersję w języku angielskim (pod tytułem sformułowanym w niskim kontekście)17. Ukazaniu się Ratowników towarzyszyła wystawa w Muzeum Narodowym w Kopenhadze otwarta w połowie 2015 roku i licznie odwiedzana przez publiczność latem, podczas którego Skandynawię dosięgnął europejski kryzys migracyjny. Obchody 70. rocznicy przejazdu ratowniczych „białych autobusów” niemal zbiegły się z nowego rodzaju exodusem na duńsko-niemieckim pograniczu. Natomiast Polacy dowód pomocowych postaw duńskiego społeczeństwa mogą podać z własnej strony. Ofiarom antysemickiej nagonki w 1968 roku Duńczycy udzielili schronienia i okazali empatię, a tym posiadaczom „dokumentu podróży” (paszportu w jedną stronę, na wyjazd z PRL), którzy zdecydowali się osiąść w Danii, wyświadczyli konkretną pomoc materialną. Władze duńskie z miejsca zgodziły się na liberalny sposób przyznawania prawa do azylu, z pominięciem dogłębnej weryfikacji wniosków. „Procedura azylowa sprowadzała się do rejestracji, ewentualnie z wyłuskiwaniem podstawionych szpiegów czy zbrodniarzy wojennych. Żaden polski Żyd nie spotkał się z odmową” – akcentuje Søren Kolstrup18.

Sukces zdjęcia Michaela Drosta-Hansena zależy od jego etnofotograficzności i dobrej pamięci o historycznych czynach Duńczyków19. Potwierdzają się tu postulaty Elizabeth Edwards. Przed badaczami kultury pole do interpretacji materiałów fotograficznych rysuje się w szczelinach między intencjami fotografa, planowanym przeznaczeniem jego pracy i absorpcją jej efektów w specyficznych dyskursach, społecznym życiem w różnorodnych obiegach (oczywiście taka rozbieżność podlega stopniowaniu, interesujące są również sytuacje zwierania się wspomnianych szczelin). Wkraczając z aparatem na autostradę, Drost-Hansen miał wykonać rutynowe dla „wolnego strzelca” zadanie: prasowe zdjęcia na sprzedaż redakcjom, reportaż z miejsca wydarzeń. Nie chciał prowokować: przeciwnie, pozytywnie weryfikował gościnność społeczeństwa i (auto)stereotypową jego cechę określaną za pomocą czasownika at hygge20. Chodzi o skłonność do nadawania miłego charakteru interakcjom oraz fizycznym przestrzeniom, w których wytwarza się to, co międzyludzkie; autorka i autor książek, które właśnie rozsławiły hygge w Polsce, nie ukuli nowej kategorii socjologicznej czy kulturoznawczej, jedynie zinstrumentalizowali duński stereotyp pozytywny21. Funkcjonariusz Møller nie wyciąga atrybutu władzy policyjnej, ale ręce do zabawy z małą Irakijką. U Drosta-Hansena na autostradzie jest całkiem „przytulnie”.

Przesłanki do odczytywania zdjęć ukrywają się nie tylko w nich samych, lecz w kontekstach pamięci ludzkich zbiorowości, także sposobów przechowywania i publicznego eksponowania zdjęć22. Pamięć sprawia, że fotografia Drosta-Hansena przestaje być jedynie wizualnym zapisem krótkiego spotkania na E45, lecz staje się przypomnieniem określonego historycznego inwariantu. Użytkownicy Facebooka zareagowali na zdjęcie z autostrady jak na aktualizację, internetowy update moralnego i wielokulturowego certyfikatu Duńczyków. Ponownie stają oni na wysokości zadania. Relatywna powszechność tej reakcji internautów wynika – od razu pomińmy oczywisty czynnik globalnego oddziaływania sieci – stąd, że otoczka szczególnej pamięci wokół zachowania się Duńczyków, którą można by nazwać pamięcią altruistyczną, generalnie łączy Duńczyków, Polaków i innych – ta pamięć przerosła granice regionalne. W trybach pamięci certyfikaty humanitaryzmu i godnego pochwały podejścia do uchodźców bywają wystawiane z lekkością, gdyż zapamiętywanie manifestacji twardego altruizmu i ludzkiej wielkoduszności, podniesionych do kategorii ogólnospołecznych, opiera się przeważnie na synekdochach. Liczbę transportów Żydów do Szwecji z jesieni 1943 szacuje się, co prawda dość precyzyjnie, między 600 a 700, jednakże stać za nimi miałaby „niepoliczalna” rzesza bezinteresownie pomocnych Duńczyków23. Podobnie Lars Møller w mundurze reprezentuje „wszystkich” życzliwie nastawionych do uchodźców duńskich policjantów i urzędników odpowiedzialnych za sprawy migracyjne. Trzeba jednak mieć na uwadze, że synekdochy należą do operacji metonimicznych, a te mogą stwarzać po prostu efekty przenośni.

Podejmująca temat „października 43” rozprawa Sofie Lene Bak dostarcza przekonywającego wyjaśnienia sposobu ukształtowania się tego, co nazwaliśmy pamięcią altruistyczną. Między światem zewnętrznym a hermetyczną kulturą duńską doszło w drugiej połowie XX wieku do swoistej homologii w stanie wiedzy. Można to zawrzeć w jednym stwierdzeniu: Duńczycy (totum pro parte) to społeczeństwo pomocników i ratowników. Wiedza ta szybko i obustronnie przeobraziła się w podporę pamięci, ponieważ między Danią a Europą i resztą świata zabrakło bieżącej ożywionej wymiany intelektualnej24. Mimo braku formalnych barier – czy też raczej na paradoksalnym tle upowszechnienia znajomości języka angielskiego i postępującej kosmopolityzacji wzorów kultury lokalnej – Dania zaniedbała recepcję nowych idei i studiów krytycznych z dziedziny Holocaust research i War Studies. Przed otwartym transferem i wymianą wiedzy powstrzymała Duńczyków samoświadomość anty-antysemityzmu, okazanego z całą siłą podczas drugiej wojny światowej, ale potwierdzony jeszcze, między innymi, poprzez epizod z czasów Gomułkowskich w Polsce. Opinia publiczna w Danii poprzestała na przeświadczeniu, skądinąd mającym solidne podstawy, że w odróżnieniu od innych zachodnich społeczeństw, w tym sąsiadów ze Szwecji, nie mają Duńczycy żadnych rażących braków w zakresie podstaw wiedzy. Poprawnie odróżniają sprawców od ofiar Holokaustu, nie mylą „polskich obozów zagłady” z „hitlerowskimi obozami zlokalizowanymi w Polsce” itd.

Nasuwa się jednak wątpliwość, co u nie-Duńczyków spowodowało zatrzymanie się na dziesięciolecia na apologicznym ujęciu duńskiego altruizmu, uznaniu go za trwałą cechę dystynktywną nordyckiego społeczeństwa. Za najdobitniejszą tego egzemplifikację Bak uważa informacje rozpowszechniane przez Yad Vashem na oficjalnej stronie internetowej. Instytut odpowiedzialny za pamięć męczenników i bohaterów Holocaustu w Jerozolimie utrwala tę samą „tradycję popularną”, w jakiej utkwiła Dania: „całe” społeczeństwo pomagało, „charakter narodowy” Duńczyków wyróżnia altruizm25. Z pewnością przyczynił się do tego międzynarodowy bestseller pióra Hannah Arendt (pierwsze oryginalne wydanie w 1963 roku). Ale fragment Eichmanna w Jerozolimie bezpośrednio nawiązujący do wydarzeń w Danii jest nader krótki – zaledwie siedem stronniczek w polskim wydaniu26. Poza tym mamy do czynienia z wypowiedzią wybitnej myślicielki, tekstem wysoce dyskursywnym, który jako taki poddaje się krytyce i zaprasza do dialogu stricte naukowego (taki dialog w świetle wyników współczesnych duńskich badań jest w Polsce do napisania).

Wydaje się, że rozwikłanie zgłoszonej wątpliwości odsyła do związku pamięci i kultury popularnej. Ze wszystkimi dostępnymi jej mediami i chwytami, nie wyłączając filmowej poetyki melodramatu i opisywanych przez Marka Krajewskiego mechanizmów repetycji, „kultury powtórzenia” wśród innych „kultur kultury popularnej”27. Już w 1965 roku grupa Amerykanów wybrała się w Danii na specjalną wycieczkę The Rescue Route; turyści pod osłoną nocy w jednej z autentycznych łodzi biorących udział w akcji w październiku 1943 przepłynęli do Szwecji przez Sund28. Fred Small, wokalista, kompozytor i unitarianin, autor między innymi zaangażowanej pieśni Cranes over Hiroshima, na płycie I will stand fast z 1988 roku zamieścił balladę Denmark 1943, trwającą ponad 6 minut i będącą czymś w rodzaju systematycznego opisu wydarzeń, otwieranego przez retoryczne zapytanie: „How can it be Denmark`s Jews still walk free after three years of kind occupation”. W 1998 roku w wytwórni Walta Disneya (sic!) powstał telewizyjny film Miracle at Midnight w reżyserii Kena Camerona z Mią Farrow i Samem Watersonem w rolach głównych, w nieco pedagogicznym tonie opowiadający o duńskiej rodzinie pomagającej sąsiadom w ucieczce do Szwecji. Na początku tej samej dekady w koprodukcji amerykańsko-duńskiej zrealizowano film fabularny Pewnego dnia w październiku (En dag i Oktober), wyreżyserowany przez Kennetha Madsena i objęty patronatem Duńskiego Instytutu Filmowego, chociaż z dialogami wyłącznie w języku angielskim. Film z góry zaadresowano do zewnętrznej, światowej widowni. W kulturze popularnej w ten sposób banalność zła przesłonięta została przez egzaltację dobrem. Jednak to także dzięki kulturze popularnej pamięć o duńskim altruizmie ma szeroki zasięg, nie sposób jej przypisywać wyłącznie wąskiemu gronu erudytów, wymagających czytelników Eichmanna w Jerozolimie.

O niewątpliwej dominacji pamięci altruistycznej można mówić bez żadnych restrykcji do końca XX wieku. Wytracanie czaru przez kulturę duńską jest dłuższym procesem. Po pierwsze na przełomie XX i XXI wieku dochodzi w Danii – zresztą w całej Skandynawii – do badawczego ożywienia, przybywa literatury poświęconej wydarzeniom z lat 40. o profilu rewizyjnym, co najmniej częściowo wywierającej wpływ na dyskurs publiczny (zważmy na to, że w poprzednich latach wypadały okrągłe rocznice: Aktionen 43 i wyzwolenia kraju spod okupacji w maju 1945 roku). Hannah Arendt pisała o kraju niepodatnym na antysemityzm i przedstawiającym dogłębne rozumienie problemu wojny i zagłady. Tymczasem argumenty, dzięki którym Arendt zbudowała obraz duńskiej niezłomności, raz po raz są zbijane. Nie ma tu miejsca na drobiazgowe omówienie tej kwestii, ale kilka instruktywnych „odczarowań” warto wspomnieć29. Promenowanie duńskiego monarchy w opasce z gwiazdą Dawida na znak solidarności z prześladowanymi Żydami jest co najwyżej kopenhaską legendą miejską30. Sporo szyprów i właścicieli kutrów oraz łodzi uczestniczących w przerzucie Żydów do Szwecji zwietrzyło w tym niezły interes i zaczęło jawnie czerpać korzyści finansowe ze świadczonych „usług ratunkowych”; podług jednego z wydanych drukiem źródeł, prywatnego listu, przeciętna opłata wynosiła 500 koron31. Duński kościół luterański nie był w latach międzywojennych i na początku 40. całkiem wolny od poglądów antysemickich32. Stosunek Duńczyków do żydowskich uciekinierów z Niemiec po dojściu Hitlera do władzy pozostawiał sporo do życzenia; w 2005 roku ukazała się książka ujawniająca potrząsający pamięcią altruistyczną fakt, że w pierwszej fazie hitlerowskiej okupacji Danii (w tak zwanym okresie polityki współpracy – samarbejdspolitik) duńskie władze odesłały niemałą grupę Żydów ze statusem bezpaństwowców (statsløse jøder)33. Z dwudziestki „zawróconych na granicy” aż 19 osób, w tym dzieci, trafiło do obozów koncentracyjnych. Nowe monografie poświęcone Wernerowi Bestowi i Georgowi Duckwitzowi nie ułatwiają uzyskania jednoznacznej konkluzji w dyskusji nad tym, czy Duńczyków nie popychało do humanitaryzmu postępowanie „dobrych Niemców”34.

Jeśli nawet najbardziej prominentni przedstawiciele niemieckich władz okupacyjnych ostrzegli Duńczyków przed planami oczyszczenia ich kraju z Żydów opracowywanymi w Berlinie wyłącznie z pobudek cynicznych, strategicznych bądź egoistycznych, aranżowania własnych karier politycznych i urzędniczych, to nie zmienia to sytuacji, w jakiej analizowana faktografia zaczyna odmawiać duńskiemu społeczeństwu historycznego sprawstwa. Altruizm nie był w pełni wyborem społeczeństwa. Rykoszetem uderza to również w urobioną renomę duńskiego ruch oporu (Den danske modstandsbevægelse); synekdocha „Duńczycy niosą pomoc, gdy sytuacja tego wymaga” zapisywała humanitarną aktywność zwykłych, anonimowych obywateli głównie na koncie organizacji sprzeciwu wobec okupanta. Być może dlatego na ulicach Kopenhagi usłyszeć można dziś zjadliwą potoczną interpretację, że pożar, który strawił w 2013 roku, na krótko przed 70. rocznicą końca niemieckiej okupacji, Frihedsmuseet (w tłumaczeniu na angielski: The Museum of Danish Resistance during World War II), zesłała opatrzność, chcąc utrzeć nosa zadowolonym z siebie Duńczykom; w rzeczywistości policja ustaliła, że ogień został podłożony. Sięgająca końca wojny pamięć o pomocnikach i ratownikach okazuje się wykwitem dynamiki wydarzeń politycznych w okupowanym kraju. Dynamika ta niosła duńskie społeczeństwo: wszakże pomagając grupom kulturowym w potrzebie, Duńczycy bardziej robili coś dla siebie, aniżeli doskonalili się w bezinteresownej dobroci. Udowadniali niezależność, samosterowność własnej kultury wbrew okolicznościom. Kompleks dusili w zarodku. Małą kulturę windowali na poziom wielkości. Kultura małych krajów potrzebuje wielkich wizerunków.

Po drugie na początku XXI wieku władze Danii, centroprawicowy rząd Andersa Fogha Rasmussena przejmujący państwo od socjaldemokraty Paula Nyrupa Rasmussena, wdraża ideę tak zwanej dyplomacji publicznej (komunikowania równocześnie z dyplomatami i opiniami społecznymi w krajach partnerskich). Oficjalne zabiegi kontroli wizerunku kraju zorientowane są przede wszystkim na międzynarodową konkurencyjność, co tworzy konsekwencję polityki reagowania Danii na sytuację globalną po okresie względnej samoizolacji, dystansowania się od spraw międzywojennych i konfliktów militarnych. Przede wszystkim rząd późniejszego sekretarza generalnego Paktu Północnoatlantyckiego wciąga Danię w interwencje wojskowe w Iraku i Afganistanie. Uffe Østergaard dostrzega podobieństwo między mechanizmami dyplomacji publicznej a sprofesjonalizowaniem pisania historii w państwach narodowych XIX wieku35. W obu przypadkach celem było zneutralizowanie procesów nieformalnego wysnuwania narracji o przeszłości i jej kulturowego interpretowania. Jednakże nation-branding początków XXI wieku doprowadził do przemieszania na kilku poziomach starych duńskich autostereotypów, zwrotnych opinii napływających spoza kraju, lokalnej polityki i prawdziwej aktywności urzędniczej. Manewry rządu poskutkowały utratą panowania „społeczeństwa altruistów” nad swoim dotychczasowym wizerunkiem. Pierwszym poważnym – i niemożliwym do przezwyciężenia – wyzwaniem dla dyplomacji publicznej był „kryzys karykaturowy”36. Dania z kraju w świecie islamskim anonimowego błyskawicznie przeobraziła się w kraj z przemożnym wizualnym stygmatem. Zaznaczył się rozziew między brand-identitetbrand-image: duńską samoświadomością a opinią o Danii na świecie37. Straty wizerunkowe (w oczach muzułmanów) stały się nie do odrobienia. Dla mieszkańców stron, z których przybywają do Skandynawii uchodźcy, duńska kultura pozostaje obciążona tymi rysunkami, blasfemią. Oczywiście byłby to znakomity temat na odrębne studium, trzeba jednak w tym miejscu zauważyć, jak dużą przysługę duńskiemu brand-image oddała w drugiej połowie 2016 roku międzynarodowa moda na hygge, duński styl życia, wywołana przez sukces książki Meika Wikinga The Little Book of Hygge. The Danish Way to Live Well. Jakkolwiek niezależny think-tank pod nazwą Happiness Research Institute, reprezentowany przez nader przystojnego Wikinga, trudno wiązać z bieżącą polityką, a palenie („nadużywanie”) świeczek jako społeczny sposób osiągania szczęścia wydaje się infantylnym uproszczeniem, nagła gwałtowna „memetyzacja” i umiędzynarodowienie duńskiego stereotypu pozytywnego oddziałało na korzyść konserwatywno-liberalnego rządu.

Wróćmy jednak do istotnych obrazów. Wydaje się, że dopiero fotografia Michaela Drosta-Hansena dorównała karykaturom Mahometa siłą oddziaływania w obiegu duńskim i zagranicznym jednocześnie. Powinna więc odciągać uwagę od negatywnych zjawisk w Danii. „Fotografia roku” natrafiła na bieżący kontekst polityczny, w dodatku bardzo szybko poszerzający się o nowe kontrowersyjne fakty, składające się na obraz specyficznej metodyki odstręczania cudzoziemców. I tak, na przykład, minister ds. integracji i cudzoziemców nowego duńskiego rządu postanowiła stopniowo (w prasie wszystkich krajów, których obywatele wybierają Danię jako kierunek migracji) zamieszczać płatne ogłoszenia informujące o planowanym zaostrzeniu warunków przyjmowania uchodźców i drastycznym obcięciu przewidywanej dla nich pomocy finansowej. We wrześniu 2015 minister Inger Støjberg wykupiła takie inseraty w czterech gazetach w Libanie. Zawierały one również ostrzeżenie, że przybysze, którym Dania odmówi przyznania azylu, będą odsyłani do swojej ojczyzny w trybie natychmiastowym. Na początku 2016 roku spełniono groźbę odbierania uchodźcom w majestacie prawa prywatnej biżuterii w ramach zaliczki na wysokie koszty ich utrzymania przez państwo, do czasu gdy trafią na rynek pracy. Folketing przyjął ustawę, na mocy której policjanci mają prawo rekwirować kosztowności od występujących z wnioskiem o azyl, jeśli ich wartość przekracza 10 tys. koron. Tymczasem w nowym teście wiedzy o Danii dla kandydatów do prawa obywatelstwa pojawiły się pytania, z którymi nie poradziliby sobie rodowici wykształceni Duńczycy (na przykład o konstelację, w której Tycho Brahe w XVI wieku odkrył nową gwiazdę) lub pytania podchwytliwe (restauracją, która otrzymała trzecią gwiazdkę Michelina, nie jest słynna Noma, lecz Geranium). Gwoli ścisłości, należy zaznaczyć, że program duńskiej socjaldemokracji w przełomowym 2015 roku nie plasował się na antypodach względem rządzących Venstre i Duńskiej Partii Ludowej. Poprzednia lewicowa premier Helle Thorning-Schmidt zapewniała z wyborczego plakatu: kommer du til Danmark, skal du arbejde – „przyjeżdżasz do Danii, będziesz pracować”. Mimo że przekaz ten wolno odczytywać pozytywnie, jako wyraz dążenia do pełnego zatrudnienia dla wszystkich, krył się w nim podtekst zgodny ze społecznymi oczekiwaniami: na osiedlenie się w Danii trzeba zapracować, opiekuńczego państwa już nie stać na więcej rozdawnictwa. Czterolecie rządów lewicy (2011–2015) nie zostało wykorzystane na odwrócenie tendencji ukształtowanych w ciągu dekady (2001–2011). Thorning-Schmidt kierowała państwem zbyt technokratycznie. W ostatnich wyborach do Folketingu antyimigrancka Duńska Partia Ludowa w niektórych miastach na prowincji otrzymała poparcie znacznie przekraczające 20 procent. Prawicowy populizm, który w kraju cenionym na zewnątrz za demokratyczne i obyczajowe swobody (country that was once an example of liberality), zaciążył nad polityką rządową na dekadę, w 2012 stał się jedną z przesłanek, dla których znany na Zachodzie skandynawista rozważał „koniec Nortopii”38. Artykuł, opublikowany przez profesora Bernda Henningsena na portalu finoszwedzkiego think-tanku Magma rok po objęciu rządów w Danii przez Thorning-Schmidt, wybrzmiewał – mimo braku bezpośredniego przypisu – jak realistyczny komentarz do entuzjazmu Francisa Fukuyamy, który w tym samym czasie z „oglądania się na Danię” (retoryczna figura getting to Denmark) czynił światowy wzór i synonim dojrzałości obywatelskiej demokracji39.

Podtrzymując na krótko – na czas zainteresowania jednym „szerowanym” obrazem w Internecie – pamięć altruistyczną, zdjęcie z autostrady odwróciło uwagę od tego, że Królestwo Danii wobec uchodźców nie realizuje polityki, którą idealizujący Północ, zwłaszcza w Polsce, chcieliby sobie wyobrażać jako „modelowo skandynawską”. Trzeba zadać podstawowe pytanie, co właściwie irakijska dziewczynka robi na środku autostradowej jezdni? Czy uchodźcy na asfalcie znajdują się na swoim miejscu? Lynda Mannik pisze, że ponieważ miejsce (site) jest kategorią metaforyczną, można ją aplikować do danych fotograficznych, o ile te są przedmiotami stałego bądź nawracającego zainteresowania ludzi, podsycanego przez pamięć40. Oddziaływanie zdjęcia Michaela Drosta-Hansena mieści się w tych kryteriach. Jedna fotografia stworzyła duński odcinek E45 jako „miejsce” schronienia dla uchodźców. U oglądających tę fotografię i pozytywnie oceniających działania Danii, chwalących łagodność policjanta dokonuje się często przenoszenie pamięci altruistycznej na obraz. Umyka tedy rzeczywistość. Klikanie „lajków” pod zdjęciem Drosta-Hansena, pochwała dla łagodnego policjanta bierze się z nawyku, uwewnętrznienia, osadzenia tego, co pamiętane, zapamiętane Danii, w ciele, niejako w palcach przesuwających się po klawiaturze bądź tafli ekranu tabletów i smartfonów41. Nawykiem polskich internautów nie zachwiało świetne zdjęcie prasowe o zupełnie innej wymowie, które w duńskich mediach, także społecznościowych, rezonowało równie mocno jak fotografia Drosta-Hansena. Wszak zdjęcia autorstwa Sigrid Nygaard polskiego Internetu nie zawojowało. Reporterka dziennika „Information” uchwyciła mężczyznę, który z mostu nad autostradą w pobliżu Rødby spluwał na wędrujących na Północ uciekinierów z Południa42. Spyttemandenplujek lub śliniarz, bo tak natychmiast został nazwany ten mężczyzna w dyskursie dotyczącym kryzysu migracyjnego – miał również wznosić wulgarne okrzyki odsyłające uciekinierów czym prędzej do domu.

Fot. Sigrid Nygaard

Uchodźcy i imigranci, którzy późnym latem 2015 roku zaczęli niemal szturmować duńsko-niemiecką granicę, nie życzyli sobie, z nielicznymi wyjątkami, azylu w społeczeństwie ratowników. Przyjmowali minimum pomocy od służb mundurowych. Bynajmniej nie zagubili się na autostradzie ani nie weszli na nią przez przypadek, łamiąc kodeks drogowy. Ruszyli do Szwecji (niektórzy dalej – do Norwegii lub Finlandii). Nie ma w tym żadnej publicystycznej hiperboli: grupy utrudzonych długą podróżą Syryjczyków i innych szły pieszo od granicy z Niemcami do Kopenhagi (duńskie Rødby i szwedzkie Malmö dzieli odległość około 190 kilometrów). Byle tylko znaleźć się jak najszybciej na moście do Szwecji. Mobilizowało ich przekonanie, że podstawione przez Duńczyków autokary mogłyby obrać kurs w stronę przeciwną do pożądanej, „prawdziwej Skandynawii”, lub do obozów – symboli dwudziestowiecznej polityki imigracyjnej. Widać metody zniechęcania do migracji do Danii: publikowanie na Bliskim Wschodzie anonsów politycznych przyniosło efekt nie mniejszy od publikowania w prasie regionalnej obrazoburczych karykatur. Tworzy się tu wymowna historyczna inwersja: ludzie w niedoli uciekają przed „pomocowymi” autobusami, wyratowują się od współżycia z uznanymi „pomocnikami”. Współczesność wzięła „ucieczkę do Szwecji” w ironiczny nawias; by przypomnieć brutalną maksymę Włodzimierza Lenina, uchodźcy za Szwecją zagłosowali własnymi nogami43. Wielu z migrujących mogło liczyć na pomoc krajan już zadomowionych na Półwyspie Skandynawskim, po drugiej strony mostu, odbierających ich z duńskiej stolicy samochodami. Podczas tego przemarszu duńska policja ograniczała się do rozdawania butelek z wodą, zabezpieczania bezpieczeństwa w ruchu drogowym i starała się kontrolować chaos na samej granicy. Wbrew obietnicy danej przez władze partnerom ze Szwecji duńska policja nie spisywała przybyszów. Rejestracja byłaby równoznaczna z wszczęciem procedury formalizowania ich pobytu na terytorium państwowym Danii. A zatem to, co funkcjonariusz Møller porabia na fotografii – całkiem beztrosko bawi się z małą uchodźczynią – jest efektem tego, czego Dania latem 2015 roku nie uczyniła.

Już w połowie lat 90. XX wieku, pisząc o schyłku substancjalnego rozumienia obywatelstwa, Arjun Appadurai formułował pogląd, że status uchodźcy stał się płynny; powstało miejsce dla grup dyslokowanych, ludzi przemieszczających się po świecie, „niezameldowanych” i niezakorzenianych jednak w żadnym z państw narodowych. W przypadku nowego exodusu do Szwecji potwierdza się to dość dobrze. Państwowa liminalność uchodźców literalnie przechodzących przez kraj pozwoliła duńskiemu społeczeństwu na zachowanie wobec ich osobliwej wędrówki bierności, niemego przyzwolenia. Pamiętane na świecie społeczeństwo „pomocników” (totum pro parte) tym razem nie miało okazji zrobić czegoś spektakularnego dla siebie. Fala nierejestrowanych „obywateli znikąd” przelewała się we wrześniu 2015 roku z Danii na Półwysep Skandynawski44. Rzecz jasna, szwedzka polityka migracyjna obfituje w poważne problemy; należałoby poświęcić im osobny artykuł. Współczesna Szwecja oddala się od kryteriów uchodźczej „ziemi obiecanej” – nie ma w tym względzie wyraźnej przewagi nad sąsiednią Danią. Tyle że Szwecja nie manifestuje swoich problemów; socjolodzy piszą od dawna o mörkläggning (dosłownie: zaciemnianiu), zamiataniu pod dywan45. Także w szwedzkiej historii znalazłoby się niemało „zaciemnionych” punktów. Dość powiedzieć, że ewakuację Estończyków ze Szwecji na kontynent amerykański drogą morską, opisaną w zajmującej książce Lyndy Mannik, wywołały obawy, że neutralny w czasie wojny kraj ugnie się pod żądaniami Związku Radzieckiego, który pod płaszczykiem repatriacji brutalnie rozprawiłby się z uchodźcami politycznymi46.

W Danmarkskanon, to znaczy rozpisanym przez ministra kultury i spraw kościelnych Bertela Haardera ogólnonarodowym plebiscycie, służącym wyborowi 10 wartości fundamentalnych dla duńskiego społeczeństwa (rozstrzygniętym 12 grudnia 2016 roku), znalazło się między innymi hygge, oczywistość w duńskiej kulturze i codzienności47. Tymczasem poza swoim „dekalogiem” zostawili Duńczycy propozycje takie jak Danmark i verden (relacje Danii ze światem) i medmenneskelighed (empatię, solidarność międzyludzką)48. Dziennikarka i korespondentka Ulle Terkelsen, pracująca między innymi w Polsce, przyglądająca się przez wiele lat sprawom ojczyzny z oddali, doszła do wniosku, że Duńczycy są doborowymi podpatrywaczami (voyeurnation): „Jak to napisał kiedyś poeta Erik Knudsen, »tutaj nigdy nic się nie zdarza«. (…) O ile się da, żyjemy melodramatami historii z innych stron”49. Zajmowanie pozycji voyeurystycznej zdaje się dla pamiętnych ratowników-altruistów najdogodniejsze. W tym świetle fotograf Michael Drost-Hansen jedynie podpatrzył rodzinę z Iraku idącą piechotą przez Danię, a problem kryzysu uchodźczego uderzył w zasadzie gdzieś indziej, po drugiej stronie mostu nad Sundem. Na autostradzie w Jutlandii to tylko ence pence.

Projekt został sfinansowany ze środków Narodowego Centrum Nauki przyznanych na podstawie decyzji numer DEC-2012/07/D/HS2/03640.

1 Nawyk badacza zainteresowanego również obszarami potoczności i codziennością pchnął mnie do sporządzenia ukradkiem wycinka z jednego z egzemplarzy gazety wyłożonych na barowych stolikach. Håb midt i elendigheden, „MX – Metroexpress” z 11 września 2015 roku.

2 Ściślej biorąc, Michael Drost-Hansen ma w swoim portfolio serię zdjęć z E45. Fotografia policjanta Møllera i irackiej dziewczynki zaistniała w obiegu internetowym w paru wariantach; różnią się one szczegółami dającymi się wskazywać wedle schematu „wskaż różnice”. Zob. strona fotografa: http://www.michaeldrosthansen.com/e45, dostęp 5 września 2016.

3 Komunikat duńskiej agencji prasowej Ritzau na stronach kanału telewizji państwowej TV2 z 5 marca 2016 roku: http://nyheder.tv2.dk/samfund/2016-03-05-flygtningestrommen-fylder-i-arets-bedste-pressefotos, dostęp 5 września 2016.

4 Stephan Michael Schröder, Inken Dose, Das Verblassen der Strahlkraft Nordeuropas als Chance für die Forschung, „NORDEUROPAforum. Zeitschrift für Kulturstudien”, editorial z 24 marca 2016: http://edoc.hu-berlin.de/nordeuropaforum/2016-/schroeder-stephan-michael-7/PDF/schroeder.pdf, dostęp 5 września 2016.

5 Na przykład: Martyna Obarska, Wodne place, „Magazyn Miasta” 2016, nr 13, s. 70–71.

6 Por. Mariusz Czubaj, Etnolog w Mieście Grzechu. Powieść kryminalna jako świadectwo antropologiczne, Oficynka, Gdańsk 2010, s. 314–329.

7 Por. Włodzimierz Anioł, Szlak Norden. Modernizacja po skandynawsku, Dom Wydawniczy Elipsa, Warszawa 2013, s. 242–243.

8 Zob. Marc Augé, Nie-miejsca. Wprowadzenie do antropologii hipernowoczesności, przeł. R. Chymkowski, Wydawnictwo PWN, Warszawa 2010, s. 54. Por. John Urry, Spojrzenie turysty, przeł. A. Szulżycka, Wydawnictwo PWN, Warszawa 2007, s. 225.

9 Liisa H. Malkki, News From Nowhere. Mass Displacement and Globalized „Problems of Organization”, „Etnography” 2002, vol. 3, s. 352.

10 Ibidem, s. 357.

11 Por. Michael Booth, Skandynawski raj. O ludziach prawie idealnych, przeł. B. Gutowska-Nowak, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2015, s. 346.

12 Nieprzypadkowo w notatce Najświeższe informacje z Danii na temat migracji, zamieszczonej na oficjalnej stronie Ambasady Danii w Polsce 15 września 2015 roku, ostatni paragraf otrzymał brzmienie uspokajające, tworzące wrażenie status quo: „Dania przeznacza znaczne środki na pomoc humanitarną (ponad miliard euro w latach 2010-2014) i jest jednym z pięciu krajów na świecie, które stosują się do zalecenia ONZ o przeznaczaniu przynajmniej 0,7 procent swojego PKB na pomoc rozwojową. Dania zamierza kontynuować tę politykę w kolejnych latach”. Zob. http://polen.um.dk/pl/Aktualnosci/newsdisplaypage/?newsID=354EAE1E-9A5F-4E57-BA0D-1FCEC8979A0D, dostęp 12 grudnia 2016.

13 Zob. Maciej Czarnecki, Dzieci Norwegii. O państwie (nad)opiekuńczym, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2016; Ilona Wiśniewska, Hen. Na północy Norwegii, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2016; Maciej Zaremba Bielawski, Higieniści. Z dziejów eugeniki, przeł. W. Chudoba, Wołowiec 2011; tegoż, Leśna mafia. Szwedzki thriller ekologiczny, wstęp Adam Wajrak, Agora, Warszawa 2014. Film fabularny Obce niebo dostępny jest na płytach DVD dystrybuowanych przez Agorę.

14 Liisa Malkki, Refugees and Exile. From „Refugee Studies” to the National Order of Things, „Annual Review of Anthropology” 1995, vol. 24, s. 496.

15 Sønderjylland A–Å, red. I. Adriansen et al., Historisk Samfund for Sønderjylland, Aabenraa 2011, s. 170. Warto zaznaczyć, że z inicjatywy Duńczyków pod Padborgiem na duńsko-niemieckiej granicy uruchomiono w sierpniu 1944 roku mały obóz koncentracyjny (Frøslevlejren) po to tylko, by po zaognieniu stosunków duńskiego społeczeństwa z hitlerowskim okupantem kraju zapobiec deportacjom duńskich obywateli w głąb Niemiec i móc zapewniać im humanitarne warunki w niewoli. Zob. Jørgen Mågård, Fanger i Frøslevlejren 1944–1945, Frøslevlejrens Museum, Padborg 2007.

16 Bo Lidegaard, Redningsmænd. Skandinaviske aktioner for at redde fanger fra tyske kz-lejre i krigens sidste år, Politikens Forlag, København 2015.

17 Bo Lidegaard, Landsmænd. De danske jøders flugt i oktober 1943, Politikens Forlag, København 2013; idem, Countrymen. The Untold Story of How Denmark's Jews Escaped the Nazis, of the Courage of Their Fellow Danes – and of the Extraordinary Role of the SS, Knopf, New York 2013.

18 Søren Kolstrup, Polske stemmer. Polske indvandringsbølger 1892–2008, Frydenlund, København 2010, s. 242.

19 Kategorią etnofotograficzności (etnographicness) posługuje się badaczka związana z Photographic History Research Centre przy Uniwersytecie De Montfort. Zob. Elizabeth Edwards, Raw histories. Photographs, Anthropology and Museums, Berg, Oxford –New York 2001, s. 15.

20 Zob. np. rozdział Hygge & vores nye hjem (Hygge & nasz nowy dom) w zapiskach z roku spędzonego w „najszczęśliwszym kraju na świecie” przez Brytyjkę: Hellen Russell, Mit år som dansker. På jagt efter hemmeligheden bag verdens lykkeligste nation, på dansk ved H. Kløve, Turbine, Aarhus 2015. Akademicki badacz wyjaśnia sens hygge na przykładzie zwrotu en hyggelig aften – a cosy evening (miły wieczór w typowo duńskiej atmosferze przytulności): Richard Jenkins, Being Danish. Paradoxes of Identity in Everyday Life, Museum Tusculanum Press, Copenhagen 2011, s. 41.

21 Meik Wiking, Hygge. Klucz do szczęścia, przeł. E. Frątczak-Nowotny, Czarna Owca, Warszawa 2016; Marie Tourell Søderberg, Hygge, Insignis, Kraków 2016.

22 Por. Elizabeth Edwards, Raw histories…, s. 27–48.

23 Sofie Lene Bak, Jødeaktionen oktober 1943. Forestillinger i offentlighed og forskning, Museum Tusculanum Forlag, København 2001, s. 159.

24 Zob. ibidem, s. 150-168.

25 Ibidem, s. 151. Zob. też http://www.yadvashem.org/odot_pdf/Microsoft Word - 6756.pdf, dostęp 14 września 2015.

26 Hannah Arendt, Eichmann w Jerozolimie. Rzecz o banalności zła, przeł. A. Szostkiewicz, Wydawnictwo Znak, Kraków 2010, s. 219– 226.

27 Marek Krajewski, Kultury kultury popularnej, Wydawnictwo UAM, Poznań 2005, s. 210–214.

28 Sofie Lene Bak, Jødeaktionen oktober 1943…, s. 167.

29 Polska skandynawistka Sylwia Schab zwróciła uwagę na niezmiernie powolne przedostawanie się do Danii dyskursów naukowych i publicystycznych współczesnych nurtów historycznego rewizjonizmu: Sylwia Schab, Zmowa (prze)milczenia, „Czas Kultury” 2012, nr 4 (tematyczny numer poznańskiego czasopisma społeczno-kulturalnego, poświęcony przede wszystkim skandynawskiej literaturze kryminalnej).

30 Sofie Lene Bak, Jødeaktionen oktober 1943…, s. 155.

31 Kilde 41, Gerda i Danmark til J.P. Thorlund i Skotland, 22 oktober 1943, w: Michael Mogensen, Otto Rűhl, Peder Wiben, Aktionen mod de danske jøder. Oktober 1943. Flugten til Sverige, Systime, København 2003, s. 91–92.

32 Martin Schwarz Lausten, Jøder og kristne i Danmark. Fra middelalderen til nyere tid, Anis, København 2012, s. 278–292.

33 Vilhjámur Örn Vilhjámsson, Medaljens bagside. Jødiske flygtningeskæbner i Danmark 1933–1945, Forlaget Vandkunsten, København 2005, s. 26–82.

34 Zob. Hans Kirchhoff, Den gode tysker – Georg Ferdinand Duckwitz. De danske jøders redningsmand, Gyldendal, København 2013; Niels-Birger Danielsen, Werner Best – tysk rigsbefuldmægtiget i Danmark 1942–1945, Politikens Forlag, København 2013.

35 Zob. Uffe Østergaard, Historieskrivning og nation-branding – har vi ikke altid gjort det?, „Den Jyske Historiker” 2010, nr 126, s. 164–165.

36 Więcej: Włodzimierz Karol Pessel, Narysować proroka. Medialny skandal, maski i karykatury polityki w Danii, w: Maski, twarze, pyski, red. M. Czapiga, K. Konarska, Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego, Wrocław 2013. Artykuł do nieodpłatnego pobrania: http://cac.sjol.eu/preview/narysowac-proroka-medialny-skandal-maski-i-karykatury-polityki-w-danii-3832, dostęp 12 grudnia 2016.

37 Troels Riis-Larsen, Danmarks nye brand efter Muhammed-krisen, „Den Jyske Historiker” 2010, nr 126, s. 94.

38 Zob. Bernd Henningsen, The End of Nortopia? Rightwing Populism and the Challenges to the Freedom of Press, http://magma.fi/post/2012/8/1/the-end-of-nortopia, dostęp 12 grudnia 2016.

39 Por. Francis Fukuyama, The Origins of Political Order. From Prehuman Times to French Revolution, Profile Books, London 2011, s. 431–434.

40 Lynda Mannik, Photography, Memory, and Refugee Identity. The Voyage of the SS Walnut, 1948, University of British Columbia Press, Vancouver, Toronto 2013, s. 9.

41 Por. Paul Connerton, Jak społeczeństwa pamiętają, przeł. M. Napiórkowski, Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa 2012, s. 144–146.

42 Fotografia z 7 września 2015 była jedną z ilustracji do artykułu Kampania strachu przynosi efekty opublikowanego nazajutrz: Morten Frich, Sebastian Gjerding, Julie Elmhøj, Skræmmekampagnen virker, „Information” z 8 września 2015. Zob.: https://www.information.dk/indland/2015/09/skraemmekampagnen-virker, dostęp 12 grudnia 2016.

43 „Uchodźca to ktoś, kto głosuje nogami”. Ibidem, s. 16.

44 Por. Arjun Appadurai, James Holston, Cities and Citizenship, „Public Culture” 1996, nr 8, s. 190.

45 Zob. Karl-Olov Arnstberg, Gunnar Sandelin, Invandring och mörkläggning II. Fördjupningar och förklaringar, Debattförlaget, Skärholmen 2014.

46 Zob. Lynda Mannik, Photography, Memory, and Refugee Identity…

47 Zob. strona państwowego projektu: www.danmarkskanon.dk (opis w języku angielskim w zakładce „welcome”), dostęp 12 grudnia 2016.

48 Nicoline Larsen, Liva Molin, Kanonveteran er overrasket over, at danskerne ikke valgte medmenneskelighed, „Information” z 12 grudnia 2016.

49 Ulla Terkelsen, Vi kan sove i flyvemaskinen, Politikens Forlag, København 2014, s. 70.